Smerf Dzikus - Luc Parthoens, Thierry Culliford, Alain Maury

DZIKO I GORĄCO


Smerfy powracają z kolejnym tomem swoich przygód tworzonych przez kontynuatorów serii. Jak zwykle na czytelników czeka dużo dobrej zabawy, humoru, przygód i przesłanie. A wszystko to w towarzystwie sympatycznych niebieskich stworków, które nawet w komiksach nie tworzonych przez Peyo mają się o wiele lepiej, niż w kiepskich filmach kinowych.


Tym razem w Wiosce Smerfów u schyłku lata zaczynają panować nadzwyczajne upały. Nikomu nic się nie chce robić, każdy najchętniej wylegiwałby się w cieniu, ale niestety. Najpierw wioskę demolują uciekające z lasu zwierzęta, a kiedy okazuje się, że uciekały przed pożarem, małe niebieskie stworzonka muszą poradzić sobie także z ogniem. Gdy płomienie sięgają wioski i pierwsze domy zaczynają płonąć, Papa Smerf podejmuje decyzję o wysadzeniu tamy. Woda gasi pożar, ale to dopiero początek kłopotów. Część domów jest zniszczona, da się je odbudować, jednak przepadły wszelkie zbiory, do tego bór wokół wioski został spalony, więc nie ma mowy o zdobyciu pożywienia właśnie tam, a zbliża się zima i znów wszystkich czeka głód. Co można zrobić w tej sytuacji? Papa Smerf decyduje się wyruszyć na poszukiwania żywności do północnej części lasu, gdzie podobno żyją pewne dziwne Smerfy. To właśnie tam spotykają tajemniczego Smerfa Dzikusa, ale nie wiedzą jeszcze, że nawet powrót do domu nie zagwarantuje im spokoju. Dzikus przybywa tam za nimi, a na horyzoncie czai się Gargamel. Oj będzie się działo…


„Smerfy”, jak każdy komiks dla dzieci, to kawał znakomitej rozrywki zarówno dla dużych, jak i małych. Rozrywki z przesłaniem, podanej na dodatek w znakomity sposób i stanowiącej klasę samą w sobie. Nie ważne, że twórca małych, niebieskich stworków, Peyo, nie żyje od lat. Kontynuatorzy serii, w tym także syn artysty, udowadniają, że potrafią dobrze rozwijać dzieło wielkiego poprzednika. Robią to wprawdzie na swój własny sposób, ale z szacunkiem do oryginału i w naprawdę dobry sposób. Oczywiście ci, którzy tęsknią za klasyką, już wkrótce będą mogli przeczytać kolejne, wcześniej nie wydane w Polsce albumy Peyo, ale nie uprzedzajmy faktów.


Co można zatem powiedzieć o komiksie „Smerf Dzikus”? Przede wszystkim, że to dobra, humorystyczna robota, naprawdę nieźle napisana i świetnie narysowana. O wiele lepsza od filmów kinowych, które od kilku lat przyciągają przed ekrany młodych widzów, ciekawsza i bardziej wartościowa. W hołdzie dla pierwowzoru, postarano się by rysunki były identyczne z tymi, jakie oferował nam Peyo. Pod tym względem nowe „Smerfy” wypadają znakomicie, ale poziom trzymają także jako całość. Jeśli więc znacie ich stare przygody, warto byście poznali i nowe, jeśli nie – cóż, to dobra okazja by się przekonać, co ma do zaoferowania ten świat. A jest tego niemało, dlatego też polecam ten, jak i pozostałe tomy serii, Waszej uwadze.



A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze