Głębia #2: Zanim spali nas śwat - Rick Remender, Greg Tocchini

BEZ NADZIEI

Po pierwszym całkiem udanym tomie, „Głębia”, kolokwialnie mówiąc, zaczyna rozkręcać się coraz bardziej. Co za tym idzie, całość staje się także coraz lepsza, a tom drugi czyta się właściwie jednych tchem. O wiele lepiej, niż chociażby niektóre tomy „Uncanny Avengers” pisane przez tego samego scenarzystę.

W świecie, w którym nie ma nadziei, a ludzkość stoi na krawędzi zagłady, są takie miejsca, gdzie nawet cień wiary w zmiany i lepsze jutro uważany jest za zbrodnię, a piękno i sztuka karane są śmiercią. To właśnie tu żyje młoda artystka, kochanka Minister ścigającej wszelkie przejawy samodzielnego, artystycznego myślenia. Dla niej życie bez piękna jest nic niewarte, dla jej ukochanej służba stała się czymś ważniejszym, niż miłość. Czy zwycięży nadzieja, czy ci którzy z nią walczą?
Tymczasem Stel Caine i dwójka jej towarzyszy po wyrwaniu się z Polumy kontynuują podróż by wypełnić swoją misję. Kobieta chce jako pierwszy człowiek od tysięcy lat wydostać się na powierzchnię planety by odnaleźć sondę, która wskaże świat nadający się do zamieszkania. Nadal jednak to w głębinach oceanów czekają na nich problemy, z którymi muszą się uporać. Pierwszym z nich jest uczucie straty i coraz bardziej oddalająca się nadzieja. Stel straciła wszystkich, których kochała, jej wieczny optymizm zaczął gasnąć, teraz na dodatek na jaw wychodzi prawda skrywana przez jednego z jej towarzyszy, która powoduje rozłam w drużynie. A to zaledwie początek trudności, jakim przyjdzie stawić im czoła zanim wydostaną się na powierzchnię. O ile w ogóle będą w stanie to zrobić…

Jeśli chodzi o komiksy w tematyce postapo, gdzie Ziemia z powodu „przegrzania” stała się niezdolna do życia, pierwszy tom „Pielgrzyma” Gartha Ennisa nadal pozostaje moją ulubioną lekturą. Ale „Głębia” wcale nie jest daleko w tyle, i to nie dlatego, że większość podobnych opowieści, nawet jeśli chodzi o literaturę, prezentuje taki poziom, że nawet nie jestem w stanie wymienić ich z tytułów. Seria Remendera to po prostu kawał dobrego komiksu, mającego swój klimat i charakter.

Czy scenarzysta należy do moich ulubionych twórców? Niekoniecznie, jak wspominałem z „Uncanny Avengers” różnie to bywało, choć miał kilka świetnych zeszytów w ich ramach. Z drugiej strony pisany przez niego „Venom” był naprawdę dobry. I dobra jest też „Głębia”. Depresyjny z natury scenarzysta stworzył pełną optymizmu postać osadzoną w świecie, gdzie na podobne uczucia nie powinno być miejsca. Postać, która łamie się, upada, ale ciągle stara się podnieść. Nie zawsze ją rozumiem, to prawda, nie zawsze też się z nią zgadzam, niemniej lubię ją. I kibicuję jej w samobójczej misji, jakiej się podjęła.

Graficznie „Głębia” też nie zawodzi. Balansujące na granicy szkicu rysunki Grega Tocchinigo, uzupełnione o dość intensywnie kolorowe, często oniryczne barwy, dobrze pasują do całości. Może sam ich opis brzmi, jakbyśmy mieli do czynienia z czymś eksperymentalnym, ale wszystko to świetnie zrywa się z fabułą i samo w sobie także wygląda naprawdę znakomicie. Jeśli zatem lubicie Science Fiction, a w szczególności postapo, „Głębia” zdecydowanie Wam się spodoba – tak graficznie, jak i fabularnie, a to przecież najważniejsze. 

Komentarze

  1. Gdyby nie to że nie jestem fanką komiksów i wolę mangi to bym po to sięgneła. Ale pewnie podeślę Lubemu bo on jest fanem komiksów :D

    Podrugiejstronieokładki

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz