Mój Kucyk Pony: Przyjaciółki na zawsze, tom 2 - Tom Zahler, Agnes Garbowska, Tony Fleecs, Katie Cook, Andy Price,

MÓJ KUCYK PONY – SŁODYCZ NA ZAWSZE


Wśród całej masy serii komiksowych dostępnych na rynku, wśród zalewu barwnych opowieści o herosach w kolorowych wdziankach, mrocznych horrorów, europejskich cykli humorystycznych, klasyki opowieści graficznych i niezliczonej ilości im podobnych, jest jeden tytuł, który się spośród nich wyróżnia. Czym? Słodyczą! Cukierkową, porażającą słodyczą, którą ocieka dosłownie z każdej strony. Mowa oczywiście o „My Little Pony”. Taki był główny cykl z bohaterami popularnego serialu, taka też jest poboczna seria „Przyjaciółki na zawsze”, która jednocześnie trzyma poziom, do jakich przyzwyczaiły nas inne tomy przygód barwnych kucyków.


Co tym razem czeka na miłośników sympatycznych stworzonek? Na początek Fluttershy odkrywa, że umie rozmawiać ze zwierzętami. Zawsze do nich mówiła, ale teraz zaczęły jej odpowiadać! Czyżby nigdy tak naprawdę ich nie słuchała, czy może jednak coś się wydarzyło? Trzeba to ustalić, a w zadaniu pomoże jej Zecora.

Zaraz potem Rainbow Dash dostaje rozkaz by urządzić pokaz powietrzny dla królowej Dimondii. Na miejscu czeka ją jednak nie lada zaskoczenie. Nie dość, że kraina ta to jest pełna psów na diamenty, to jeszcze królową jest… Trixie!

W kolejnej opowieści księżniczka Luna prosi Twilight Sparkle o pomoc. Chce bowiem odnaleźć… humor. W sobie oczywiście. Kto jednak może lepiej jej w tym pomóc, jak nie mistrzyni radości Pinkie Pie?

Całość wieńczy wyjazd Applejack w interesach do Applewood. Towarzyszy jej Rarity. Wyprawa, jak się można domyślić, zmienia się jednak w prawdziwą przygodę!


Nie jestem fanem serialu „My Little Pony” – nigdy nie obejrzałem żadnego odcinka – i nigdy nim nie zostanę. Po lekturze komiksów spróbowałem jednak jednego z filmów pełnometrażowych. Nie mam pojęcia czy była to produkcja kinowa czy telewizyjna, ale to bez znaczenia. Seans nie trwał nawet pięciu minut, nie dałem rady. Natomiast opowieści graficzne z kucykami czytam i muszę przyznać, że bawię się całkiem nieźle, choć w życiu bym się o coś takiego nie podejrzewał. Cóż, życie zaskakuje.


No bo co może być ciekawego w cukierkowych, kolorowych, pełnych pozytywnych myśli i prostego przesłania o sile przyjaźni i dobra historyjkach, których bohaterami są kucyki (tudzież mały smok)? A może. Choćby puszczenie oka do miłośników popkultury, bo komiksowe kadry zaludnia wiele postaci i elementów z nich zaczerpniętych. Wszystkie przepuszczone zostały przez humorystyczny filtr, ale dorośli czytelnicy znajdą wiele dla siebie na tym właśnie polu. A skoro o humorze mowa, to także on ma swój urok. nie jest wcale głupi ani infantylny, dzieci odczytają go inaczej, dorośli czasem znajdą tu coś więcej.


Fabuła? Czy to krótkie epizody, czy długie opowieści (i mówię tu o całej serii, a nie tylko tym tomie), są proste, ale urocze. Mają przesłanie dla najmłodszych i dostarczają przygód. Do tego dochodzi też ujmująca swym urokiem szata graficzna. Cartoonowa, słodka i pełna kolorów bez dwóch zdań zwraca na siebie czytelniczą uwagę, ale jest też po prostu dobrze wykonana. Mali czytelnicy będą z „My Little Pony” zadowoleni, niemniej i starsi także znajdą tu coś dla siebie – wystarczy, że zechcą zanurzyć się w ten świat.

Komentarze