Puste granice: Ogród grzeszników #3 - Kinoko Nasu

NA GRANICY


Jeśli chodzi o light novel, „Puste granice” to jeden z tych tytułów, które czyta się całkiem dobrze. A to w tym gatunku nie często się zdarza (przynajmniej ja rzadko miałem okazję obcować z nieźle napisanymi książkami tego typu). Fakt ten cieszy tym bardziej, że zawiódł mnie niejeden profesjonalny autor, a tymczasem Kinoko Nasu, debiutant, pokazał, że można zrobić to dobrze. Nic więc dziwnego, że to jego dzieło stało się fenomenem i zapoczątkowało nowy fantastyczny ruch na rynku. A teraz polscy czytelnicy mogą śledzić losy wymyślonych przez niego bohaterów.


Akcja trzeciego tomu toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych: w przeszłości oraz teraźniejszości. Na tym pierwszym polu, w kolejnych rozdziałach „Zapisów zapomnienia” poznajemy losy Azaki Kokutō, która od dzieciństwa była słabowita. Od dzieciństwa od innych różniło ją także coś jeszcze – kochała swojego brata, Mikiyę – i to nie tak, jak kocha się kogoś z rodziny, a jak dziewczyna kochać może chłopaka. Mijają lata, uczucie nie znika, Azaki chce stać się dla Mikiyi kimś więcej, ale niestety wtedy w jego bliskości pojawia się Shiki Ryōgi. Konkurentka. Wróg!

Teraźniejszość. Shiki Ryōgi dostaje od Tōko nietypowe zlecenie. W Żeńskiej Akademii Reien, do której chodziła Azaka, doszło do dziwnego incydentu. Shiki ma się tam udać i zbadać sprawę, co wcale jej nie cieszy. Pomagała już Azace, ale robiła to dlatego, żeby móc zabijać. Obecne zadanie do tego nie prowadzi, a zatem nie zapełni pustki, którą czuje dziewczyna. Mimo to rusza do Reien, gdzie rozległy teren szkolny porośnięty jest lasami, zacząć swoje śledztwo…


Pierwszy tom „Pustych granic” był całkiem niezłą książką z pogranicza urban fantasy i horroru. Było tam też coś z thrillera i fantastyki, jednak królowały pierwsze dwa wymienione przeze mnie gatunki. Drugi okazał się trochę powtórką z rozrywki, ale trzeci usatysfakcjonuje każdego, komu seria podobała się dotychczas. Całość ma swój klimat, jest też nieźle napisana, czasem niewprawnie, to prawda, ale jak na debiutanta – i w zestawieniu z większością podobnych light novel – dzieło Nasu wypada naprawdę dobrze.


Czy jest to dzieło przełomowe? Jak wiadomo, dla swojego gatunku tak, jednak nie jeśli chodzi o ogół. To po prostu udana fantastyka z Kraju Kwitnącej Wiśni przeznaczona dla młodszych, nastoletnich odbiorców. Nieźle wydana i z porcją rysunków (light novel to przecież nic innego, jak książka ilustrowana, ale nie tak bogato, jak dla dzieci). Kto lubi tego typu twórczość, albo ma ochotę na lekką fantastykę grozy dla nastoletnich odbiorców, będzie z „Pustych granic” zadowolony.



Książka dostępna tu:

Komentarze