WIĘCEJ
ASTRID I DZIECI
Astrid Lindgren to jedna z tych
pisarek zajmujących się literaturą dziecięca - jak zresztą wielu innych
klasyków - której prace zapewniają doskonałą rozrywkę czytelnikom właściwie w
każdym wieku. Nie ważne czy dopiero nauczyliście się czytać (a może wręcz to
jeszcze rodzice czytają Wam przed snem), czy też jesteście już starymi
wyjadaczami książkowego chleba, każdy z Was znajdzie tu coś dla siebie. Nawet
jeśli nie macie sentymentu do prac autorki. Bo to po prostu dobra, dobrze
napisana literatura dla całej rodziny. I takie są też "Dzieci z wyspy
Saltkråkan"
Rodzina Melkersonów,
pięćdziesięcioletni ojciec i czwórka jego dzieci, przybywają ze Sztokholmu na
wyspę Saltkråkan. Wynajęli tu domek, chcą spędzić wakacje… Mężczyzna jest
zachwycony tym miejscem, z jego dziećmi różnie to bywa, wszyscy jednak szybko
przekonują się w jak niezwykłe miejsce trafili. Spotkają tu ciekawych ludzi,
zawiążą przyjaźnie, a także przeżyją wiele niesamowitych przygód.
Jeśli czytaliście choć jedną
książkę Astrid Lindgren, wiecie czego spodziewać się po całej reszcie jej
twórczości. Nie znaczy to jednak, że jej powieści są wtórne, ani tym bardziej,
że po pewnym czasie jej dzieła zaczynają nużyć. Jeśli już jest tu jakaś
wtórność to taka, której oczekujemy i chcemy. Powrót do tych samych,
uwielbianych motywów i niezapomnianego klimatu. "Dzieci z wyspy
Saltkråkan" są właśnie takim dziełem, zawierającym w sobie wszystko, co w dziełach
szwedzkiej pisarki najlepsze. Ale czyż nie takie są wszystkie jej książki?
Ale przyjrzyjmy się całości bliżej.
Ci, którzy nie czytali żadnej z powieści autorki muszą wiedzieć, że niniejsza
powieść to sympatyczna, pełna ciepła historia przygodowa, w której nie brakuje
humoru i wzruszeń. Wydarzenia, jakie stają się udziałem bohaterów są zarówno wesołe,
jak i niebezpieczne. Każde z nich jest jednak ciekawe i wciągające, a całość
czyta się z wielką przyjemnością. I, w przypadku dorosłych odbiorców, tęsknotą
za dzieciństwem. Ale uderzania w taką sentymentalną nutę jest kolejną
wartościową rzeczą w książkach Astrid Lindgren, którą naprawdę docenia się
dopiero po latach.
Tak samo zresztą, jak styl. Będąc
dzieckiem wie się na ten temat jedno: że książki dobrze i lekko się czyta.
Dopiero w późniejszym wieku docenia się, że lekkość pióra autorki idzie
jednocześnie w parze z dobrą literacką jakością. "Dzieci..."
(wcześniej w naszym kraju znane pod tytułami "My na wyspie
Saltkråkan" i "Dlaczego kąpiesz się w spodniach wujku?") nie są
infantylną, naiwną rozrywką, jakiej obecnie wiele. Bohaterowie są przekonujący
i ciekawi, a przy okazji całość daleka jest od banału. I nie ślepa na dziecięce
wady. W konsekwencji mamy tu do czynienia z dobrą, wartością lekturą, uroczo
przy tym zilustrowaną. Polecam!
Komentarze
Prześlij komentarz