Moja Kuzynka Rachela - Daphne du Maurier

KLASYCZNA FEMME FATALE


Takich książek już się praktycznie nie pisze. A szkoda. Klasyczne nieśpieszenie tempo, powolne budowanie napięcia, psychologii postaci i relacji między nimi wyszło już z mody. W dobie błyskawicznego przekazu, kiedy to obraz wydaje się wart więcej niż tysiąc słów, parafrazując slogan z pewnej reklamy, popularna stała się szybko i łatwo przyswajalna nijakość. Wystarczy sięgnąć po pierwszy z brzegu bestsellerowy thriller by samemu się o tym przekonać. Dobrze więc, że jednocześnie wciąż pojawiają się wznowienia klasyki, i że nadal są czytelnicy chcący po nie sięgać. A warto, bo powieści takie, jak "Moja kuzynka Rachela" to kawał znakomitej, poruszającej i wciągającej lektury, która satysfakcjonuje także od strony literackiej.


Głównym bohaterem powieści jest Filip Ashley, którego wuj Ambroży właśnie zmarł. Filip zawsze kochał swojego krewnego, który go wychował - i to do tego stopnia, że czuł zazdrość, kiedy ten znalazł sobie żonę, Rachelę. Nic więc dziwnego, że to ją podejrzewa, jako winną śmierci Ambrożego. Szczególnie, że zgon nastąpił wkrótce po zaślubinach. Jakby tego było mało, listy wuja dolewają jeszcze oliwy do ognia, pełne coraz dziwniejszych treści, im bliżej końca jego życia były pisane. Ostrzega w nich, że nikomu nie można ufać, a Rachela ciągle go obserwuje. Czyżby tak było w rzeczywistości? A może to choroba sprawiła, że postrzegał świat i żonę w ten właśnie sposób? Filip chce rozwiązać zagadkę, a najbardziej pomścić wuja. Kiedy jednak Rachela pojawia się w jego życiu, mężczyzna przekonuje się, że jest ona zupełnie inną osobą niż sobie wyobrażał. Pozostaje jednak pytanie czy taka jest naprawdę, czy też może udaje? W gmatwaninie tropów i wątpliwości zaczyna rodzić się namiętność, mogąca doprowadzić zarówno do pięknego zakończeni, jak i tragedii...


Moją recenzję chciałem zacząć od tego, co w powieści Daphne du Maurier jest najlepsze, ale kiedy spróbowałem wybrać jedną, jedyną rzecz, stanąłem przed decyzją niemożliwą. Plusów jest tutaj całe mnóstwo, minusów niemal zupełnie brak. Jeśli już są to jakieś drobiazgi, wymuszone najczęściej przez same wymogi gatunkowe, które nie wszystkim przypadną do gustu - to w końcu gotycki romans ze wszystkim, co się z tym wiąże. Ale nawet słowo romans nie powinno Was odstraszyć, bo w odniesieniu do klasyki literatury nie ma tak negatywnych konotacji, jak w stosunku do współczesnych dzieł.


Wróćmy jednak do plusów. Co dobrego ma do zaoferowania "Rachela"? Styl - to pierwsze, co rzuca się w oczy. Literacko satysfakcjonujący, treściwy, wysmakowany. Autorka nie spieszy się zarówno ze swoimi opisami, jak i z prowadzeniem akcji. I właśnie to poprowadzenie to kolejna znakomita rzecz w tym dziele. Fabuła toczy się leniwie, pozwalając nam rozsmakować się w niej, co ciekawsze jednak samo poprowadzenie wątku Racheli jest absolutnie fascynujące. Daphne du Maurier co chwila plącze tropy, to podsuwając nam dowody winy tytułowej bohaterki, to znów je obalając. Wprowadza to doskonale pasującą do treści niepewność. Co więcej czytelnik czeka na podobne momenty by przekonać się jak autorka i zarazem jej bohaterka wybrnęły z kolejnej podobnej konfrontacji.


Efekt finalny jest znakomity. Co prawda nie jest to powieść bardziej błyskotliwa niż inne dokonania pisarki (jak "Ptaki", czy "Rebeka"), ale i tak absolutnie warta poznania. Polecam, bo "Rachela" jest o niebo lepsza niż współczesne dokonani tego typu.

Komentarze