KLASYCZNA
FEMME FATALE
Takich książek już się praktycznie
nie pisze. A szkoda. Klasyczne nieśpieszenie tempo, powolne budowanie napięcia,
psychologii postaci i relacji między nimi wyszło już z mody. W dobie
błyskawicznego przekazu, kiedy to obraz wydaje się wart więcej niż tysiąc słów,
parafrazując slogan z pewnej reklamy, popularna stała się szybko i łatwo
przyswajalna nijakość. Wystarczy sięgnąć po pierwszy z brzegu bestsellerowy
thriller by samemu się o tym przekonać. Dobrze więc, że jednocześnie wciąż
pojawiają się wznowienia klasyki, i że nadal są czytelnicy chcący po nie
sięgać. A warto, bo powieści takie, jak "Moja kuzynka Rachela" to
kawał znakomitej, poruszającej i wciągającej lektury, która satysfakcjonuje
także od strony literackiej.
Głównym bohaterem powieści jest Filip
Ashley, którego wuj Ambroży właśnie zmarł. Filip zawsze kochał swojego
krewnego, który go wychował - i to do tego stopnia, że czuł zazdrość, kiedy ten
znalazł sobie żonę, Rachelę. Nic więc dziwnego, że to ją podejrzewa, jako winną
śmierci Ambrożego. Szczególnie, że zgon nastąpił wkrótce po zaślubinach. Jakby
tego było mało, listy wuja dolewają jeszcze oliwy do ognia, pełne coraz
dziwniejszych treści, im bliżej końca jego życia były pisane. Ostrzega w nich,
że nikomu nie można ufać, a Rachela ciągle go obserwuje. Czyżby tak było w rzeczywistości?
A może to choroba sprawiła, że postrzegał świat i żonę w ten właśnie sposób?
Filip chce rozwiązać zagadkę, a najbardziej pomścić wuja. Kiedy jednak Rachela
pojawia się w jego życiu, mężczyzna przekonuje się, że jest ona zupełnie inną
osobą niż sobie wyobrażał. Pozostaje jednak pytanie czy taka jest naprawdę, czy
też może udaje? W gmatwaninie tropów i wątpliwości zaczyna rodzić się
namiętność, mogąca doprowadzić zarówno do pięknego zakończeni, jak i
tragedii...
Moją recenzję chciałem zacząć od
tego, co w powieści Daphne du Maurier jest najlepsze, ale kiedy spróbowałem
wybrać jedną, jedyną rzecz, stanąłem przed decyzją niemożliwą. Plusów jest
tutaj całe mnóstwo, minusów niemal zupełnie brak. Jeśli już są to jakieś
drobiazgi, wymuszone najczęściej przez same wymogi gatunkowe, które nie
wszystkim przypadną do gustu - to w końcu gotycki romans ze wszystkim, co się z
tym wiąże. Ale nawet słowo romans nie powinno Was odstraszyć, bo w odniesieniu
do klasyki literatury nie ma tak negatywnych konotacji, jak w stosunku do
współczesnych dzieł.
Wróćmy jednak do plusów. Co dobrego
ma do zaoferowania "Rachela"? Styl - to pierwsze, co rzuca się w
oczy. Literacko satysfakcjonujący, treściwy, wysmakowany. Autorka nie spieszy
się zarówno ze swoimi opisami, jak i z prowadzeniem akcji. I właśnie to
poprowadzenie to kolejna znakomita rzecz w tym dziele. Fabuła toczy się
leniwie, pozwalając nam rozsmakować się w niej, co ciekawsze jednak samo
poprowadzenie wątku Racheli jest absolutnie fascynujące. Daphne du Maurier co
chwila plącze tropy, to podsuwając nam dowody winy tytułowej bohaterki, to znów
je obalając. Wprowadza to doskonale pasującą do treści niepewność. Co więcej
czytelnik czeka na podobne momenty by przekonać się jak autorka i zarazem jej
bohaterka wybrnęły z kolejnej podobnej konfrontacji.
Efekt finalny jest znakomity. Co
prawda nie jest to powieść bardziej błyskotliwa niż inne dokonania pisarki (jak
"Ptaki", czy "Rebeka"), ale i tak absolutnie warta
poznania. Polecam, bo "Rachela" jest o niebo lepsza niż współczesne
dokonani tego typu.
Komentarze
Prześlij komentarz