The Promised Neverland #2 - Kaiu Shirai, Posuka Demizu

DZIECI, KTÓRE NIGDY NIE DOROSNĄ


Jedną z rzeczy, które kocham w mangach, a właściwie we wszystkich innych dziedzinach sztuki japońskiej, jest to jak autorzy z Kraju Kwitnącej Wiśni łączą ze sobą pozornie sprzeczne elementy w spójną całość. Dobrym przykładem na to jest "The Promised Neverland", manga zaczynająca się jak ciepły, familijny film o sierotach, która jednocześnie jest solidnym survival horrorem z przygodową nutą. I to jakże przyjemnym w odbiorze.


Te dzieci nigdy nie miały lekkiego życia. Odkąd tylko pamiętały, mieszkały w sierocińcu, miejscu szczęśliwym, ale jednak nie tak, jak – przynajmniej w ich wyobrażeniach – byłby rodzinny dom. Kiedy jednak pewnego dnia dowiedziały się, że nigdy nie dorosną, bo pisany jest im los pokarmu dla potworów, wydawało się, że to już koniec. Postanowiły jednak walczyć i teraz wprowadzają swój plan w życie.

Jednak by pokonać los i wydostać się z Grace Field House muszą najpierw przejść swoisty trening. Nadal udają więc przed opiekunkami słodkie, roześmiane dzieci, a każdą chwilę z dala od ich oczu wykorzystują na planowanie i doskonalenie się. Niestety nie jest to łatwe, gdyż ktoś ciągle ich pilnuje, a w każdej chwili ktoś z nich może zginąć…


Koncepcja tej serii zasadza się na prostym pomyśle, znanym dość dobrze miłośnikom horrorów i thrillerów. Wielkie domostwo odcięte od świata, niewinni bohaterowie, opiekunowie skrywający mroczne tajemnice, a wreszcie zło, które czai się wszędzie, gotowe zaatakować w każdej chwili. Połączenie tego ze słodyczą i sielankowymi scenami daje ciekawy efekt finalny. A zdawałoby się, że po pierwszym tomie zniknie lekkość i humor, na szczęście tak się nie stało.


Bo nie ma co ukrywać, że to nie fabuła i zagadki są najsilniejszą stroną "The Promised Neverland". Owszem bywają ciekawe i sprawiają, że czyta się to wszystko naprawdę nieźle, jednak liczy się tu przede wszystkim naprawdę udany klimat. Sympatyczne dziecięce postacie osadzone w jakby wiktoriańskich realiach to klasyk, ale dobrze wykorzystany w tej serii. Nieważne więc, że już to znacie, jeśli lubicie lekkie, sympatyczne, ale mroczne horrory, ten tytuł przypadnie Wam do gustu.


Szczególnie, że może pochwalić się znakomitą szatą graficzną. Dla mang to oczywiście standard, niemniej zawsze wart docenienia. Dość proste postacie o sympatycznych buziach, takie, by było ich jak najbardziej żal, zaludniają realistycznie i szczegółowo ukazany świat. Nie brak tu mrocznych scen, a kiedy pojawia się coś bardziej makabrycznego, jest to ukazane z detalami. W skrócie: dla każdego (miłośnika grozy) coś miłego. Jeśli więc lubicie horrory, poznajcie "The Promised Neverland", będzie się Wam podobało.


A ja dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.







Komentarze