POZNAJ
MOICH RODZICÓW
"Bakuman" to bez dwóch
zdań najlepsza manga, jaką w chwili obecnej czytam - a sporo najróżniejszych
tytułów przewija się przez moje ręce. Co jest w niej takiego niezwykłego?
Przede wszystkim doskonale trafia w mój gust, z jednej strony serwując fascynującą
opowieść o kulisach tworzenia i wydawania komiksów, z drugiej zaś
obyczajowo-romantyczną opowieść, która urzeka i potrafi autentycznie poruszyć.
Do tego dochodzi ujmująca w swej naiwności historia o przyjaźni, pełna napięcia
rywalizacja, szczypta najdelikatniejszej erotyki spod szyldu panchira, dużo
humoru i zachwycająca szata graficzna.
Co konkretnego dzieje się w
dziewiątym tomie? Mashiro i Takagi w końcu zdobywają drugą serializację i
wracają do ciężkiej pracy. Niestety wymyślanie kolejnych żartów nie jest łatwe,
kiedy nie czuje się tego typu historii, a niezbyt zadowalające obu twórców
miejsca w rankingu sprawiają, że po raz kolejny dopadają ich wątpliwości co do
obranej drogi. Szczególnie, że Iwase z pomocą Niizumy wkracza w mangowy świat i
bierze go szturmem swoją przebojową serią.
Oczywiście dla Takagiego
serializacja wiąże się z innymi problemami. Obiecał bowiem Miyoshi, że gdy
tylko manga jego i Mashiro dostanie własne miejsce w „Jumpie”, ożeni się z nią.
By jednak doszło do ślubu, musi najpierw poznać jej rodziców i zdobyć
akceptację ojca. Jednak, kiedy spotkanie dochodzi już do skutku, okazuje się
mieć bardzo nieoczekiwany przebieg…
Ciągle powtarzam, jak
"Bakuman" jest świetny, co ma dobrego do zaoferowania co tak bardzo
mnie w nim zachwyca itd., itd. Ale czy ta seria może się komuś nie podobać? A
jeśli tak to dlaczego? Odpowiedź brzmi oczywiście „tak”. Nie ma bowiem dzieła,
które zadowoliłoby wszystkich, poza tym zawsze znajdą się malkontenci. Co zatem
tu może nie przypaść do gustu niektórym odbiorcom? Pewnie ilość tekstu, która
odstraszy czytelników nastawionych na szybki, niewymagający zaangażowania
odbiór. I pewnie też naiwność w ukazaniu przyjaźni i solidarności mangaków wyda
się niektórym zbyt infantylna - choć dla mnie jest to sympatyczne ziszczenie na
papierze marzeń: zarówno tych prywatnych, jak i typowo chłopięcych.
Jednakże każdy kto lubi, gdy komiks
wymaga od niego więcej i sam ma w sobie jeszcze coś z dziecka (a także
romantyczną duszę), będzie usatysfakcjonowany. Poza tym "Bakuman" to
opowieść dla miłośników komiksów, ukazująca kulisy tworzenia mangi i rynku
wydawniczego. I choć w przyjaźni i solidarności widać wspomnianą naiwność, na
tym polu autorzy w dość bezlitosny sposób ukazują blaski i cienie rynku.
Mangaka, który zapracował się na śmierć, seria, która zostaje przerwana bo
chory twórca nie był w stanie nad nią pracować, a popularność gwałtownie spadła
wśród czytelników itd., itd.
Czyta się to absolutnie
rewelacyjnie, ogląda z równie wielką przyjemnością, bo "Bakuman" jest
o wiele bardziej realistyczny i szczegółowy, niż większość mang. A do tego mamy
świetne wydanie o powiększonym formacie, które lepiej pozwala cieszyć się
ilustracjami. W skrócie: warto. I to pod każdym względem.
Komentarze
Prześlij komentarz