Deadman Wonderland #13 - Kataoka Jinsei, Kondou Kazuma

ZABIJ, JEŚLI KOCHASZ


Wreszcie nadszedł wielki finał „Deadman Wonderland”. Jak się można było spodziewać, autorzy zaserwowali nam tom pełen akcji, wzruszeń i prób zaskoczenia nas. Próby te co prawda nie do końca się udały, ale całość jest znakomita, nawet jeśli czasem zdarzają się jakieś drobne wpadki.


O fabule tego tomu nie ma sensu zbyt wiele mówić. Wydarzenia w „Deadman Wonderland” wchodzą w końcową fazę, kiedy bohaterowie pokonują wreszcie Przedrzeźniacza. To jednak nie koniec ich problemów, bo on jedynie przeszkadzał im w dotarciu do ostatecznego celu, jakim jest oczywiście Wretched Egg. Mother Goose co prawda wciąż ją ogranicza, jednak dziewczynie udaje się przerwać wszelkie zabezpieczenia i zyskać pełnię sił. Ganta staje z nią do walki, ale jak się szybko przekonuje, jego moce nie wystarczają. Kiedy powracają do niego wszystkie wspomnienia, także te związane z tajemnicą, jaką na ucho wyszeptał mu Przedrzeźniacz, chłopak coraz bardziej zaczyna rozumieć działania przyjaciółki. Niestety niewiele to zmienia. Choć ją kocha, nie wie czy będzie w stanie wybaczyć jej wszystko, co zrobiła. Starcie między nimi staje się także starciem wszystkiego co czują i w co kiedykolwiek wierzyli. Kto ma szanse przetrwać kataklizm, który nadciąga nieubłaganie? Czy Ganta zdoła spełnić ostatnie życzenie Wretched Egg i zabić ja? I czym to wszystko się zakończy?


I oto jest. Wilki finał "DW", w którym wyjaśnia się wszystko, nawet rzeczy, o których nie mieliśmy wcześniej większego pojęcia. Całość nie zaskoczyła zbytnio, ale okazała się znakomitą rozrywką, którą czytało się jednym tchem. Teraz, kiedy jest po wszystkim, muszę powiedzieć - po raz kolejny zresztą - że było warto. Seria zaserwowała mi porcję krwawych, brutalnych wrażeń, podlanych szybką akcją i urokiem. Czytało się to doskonale i z dużą przyjemnością. Tak samo też oglądało, bo szata graficzna była odpowiednio realistyczna i mroczna, choć nie brakowało w niej słodyczy.


A minusy? Właściwie jedna rzecz rzuciła mi się w oczy w trakcie lektury. Chodzi o Mother Goose i o to, że Przedrzeźniacz dokładał takich starań by rozbroić system, który właściwie wystarczyło tylko zniszczyć. Zabrakło w tym trochę logiki, na upartego można by co prawda wyjaśnić wszystko, ale ponieważ nie zrobił tego sam autor, zaliczam wątek in minus. Poza tym jednak "Deadman Wonderland" to znakomita manga i nawet drobne zgrzyty nie są w stanie tego zmienić. Jeśli lubicie mocne wrażenia, a nie znacie tej serii, polecam gorąco. Warto poświęcić czas na trzynaście tomów przygód Ganty i Shiro.


A wydawnictwu Waneko dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.







Komentarze