Deadman Wonderland #8 - Kataoka Jinsei, Kondou Kazuma

DOG-EAT-DOG


To już ósmy tom „Deadman Wonderland”, a tempo mangi nie zwalnia ani na chwilę. Co ważniejsze całość nie traci swojego znakomitego klimatu, nadal dostarczając znakomitej i brutalnej rozrywki. I chociaż nie znajdziecie tutaj żadnej większej głębi, a tom ten należy do słabszych, i tak absolutnie jest warto poznać tę serię.


Poprzez ratowanie Azami Ganta stał się wrogiem numer jeden właściwie dla wszystkich. Całe więzienie znienawidziło Deadmanów, ale Deadmani na dodatek znienawidzili jego. Co nie sprawiło, że Ninbeni przestali brać go za cel. Teraz jednak sytuacja zaczyna się odwracać. Kiedy Ganta, Azami i Shiro stają oko w oko z najdoskonalszymi z Ninbenów – Akatsukim, Mikawą i Sumeragi – do walki włączają się Senji, Hitaram Takami i Sukegawa. Niestety wróg jest potężniejszy, niż cokolwiek na to wskazywało. Ich niesamowite zdolności potrafią zwrócić sojuszników przeciwko sobie nawzajem, na dodatek wyciągają na światło dzienne wspomnienia ich przeszłości. Gdy Deadmani są w coraz gorszym stanie, Gata i jego towarzysze starają się zniszczyć nadajnik sterujący Ninbenami.

Tymczasem Makina wraz ze swoimi ludźmi kontynuuje rewolucję w Deadman Wonderland. Czy jej plan ma szansę powodzenia? Kto zapłaci za obecne wydarzenia najwyższą cenę i czy sekrety bohaterów wyjdą wreszcie na jaw?


„Dog eat dog everyday / On our fellow man we prey”, tak przed laty w kawałku „Genocide” śpiewał zespół Offspring i słowa te doskonale pasują nie tylko do tego tomu, ale i do całego „Deadman Wonderland”. Tu nikomu nie można ufać, każdy może być ofiarą i łowcą i właściwie każdy może w każdej chwili zginąć. Poza głównym bohaterem i Shiro, oczywiście, ale na to, przynajmniej przed finałem, nikt przecież nie liczy. Ja natomiast, sięgając po każdy kolejny tom, liczę na dobrą, mocną rozrywkę i za każdym razem dokładnie to dostaję.


Tym razem całość nie zachwyca już jednak tak bardzo, jak wcześniej. Starcie Ninbenów i Deadmanów za bardzo przypomina pojedynki na wszelkich turniejach sztuk walki, choć wcale tym nie są, a kilka zbiegów okoliczności wydaje się być mało prawdopodobnych, ale to wciąż dobry tom. Dynamiczny, krwawy, oferujący przy okazji kilka spokojniejszych momentów, gdzie królują emocje i dopowiadających wiele faktów do biografii poszczególnych bohaterów. Nie ma tu co prawda wielkich przełomów, ale całość jak zwykle czyta się przyjemnie.


I przyjemnie także ogląda. Oczywiście, jeśli nie przeszkadzają komuś okaleczone ciała i bryzgająca krew. Szata graficzna jest bowiem świetna, mroczna i realistyczna jeśli chodzi o takie właśnie elementy. W sam raz coś dla miłośników mocnej rozrywki. Ja ze swej strony polecam.


A wydawnictwu Waneko dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.






Komentarze