Nightwing #1: Lepszy niż Batman - Tim Seeley, Javier Fernández, Chris Sotomayor

RÓWNIE DOBRY, CO BATMAN


Komiksy z Batmanem, zaraz obok dwóch znakomitych tytułów o przygodach Supermana, należą do moich ulubionych z DC Odrodzenie. Dlatego ostatecznie nie mogłem nie sięgnąć także po „Nightwinga”, choć za postacią tą, podobnie jak za Robinami, nigdy szczególnie nie przepadałem. Ale muszę przyznać, że ten album jest całkiem niezły. Ma co prawda swoje minusy, jednak jeśli jesteście miłośnikami Gacka, nie zawiedziecie się. Szczególnie, że całość podejmuje opowieść w miejscu, gdzie skończyła się udana „Wojna Robinów”.


Nightwing wraca do Gotham City. W życiu imał się różnych zadań, był w końcu pomocnikiem Batmana, potem zaczął działać na własną rękę, w końcu został szpiegiem, teraz jednak pracuje jako sługa wrogiego Trybunału Sów. Z tym, że pojawia się szansa wyzwolenia i obrócenia przeciw obecnym „pracodawcom”. Na razie jednak dalej wykonuje zlecone mu zadania, a jego towarzyszem zostaje niejaki Raptor. Jak Nightwing poradzi sobie bez pomocy Batmana? Czy zdoła odnaleźć się z powrotem w bohaterskim fachu? I przede wszystkim czy zdoła stać się lepszy, niż jego mentor, bo właśnie tego wymaga od niego obecna sytuacja?


Cóż każdy kto czytał komiksy o Batmanie z Nowego DC Comics, doskonale wie, że obecne albumy z Odrodzenia nie są już tak znakomite, jak tamte. Przynajmniej jeśli chodzi o Batmana Snydera, który był najlepszym runem z Mrocznym Rycerzem od wielu lat. Nie oznacza to jednak, że obecne historie są złe. Przecież wcześniejsze opowieści, jak „Wieczni Batman i Robin” czy „Wojna Robinów” też nie były przełomowe, a jednak dostarczały wiele dobrej rozrywki. I tak też jest z obecnymi tytułami.


Co można powiedzieć konkretnego na temat „Nightwinga”? Przede wszystkim to, że bardziej niż pozostałe opowieści dziejące się w Gotham kontynuuje wątki z Nowego DC Comics. Stanowi więc ciekawy pomost pomiędzy wspomnianą już „Wojną Robinów”, a tym, co dzieje się obecnie. Jednocześnie to niezły komiks, który można czytać niezależnie. Tim Seeley skupił się na stworzeniu lekkiej opowieści akcji o dość prostej fabule. Nie brak tu humoru, czasem jakby żywcem wyjętego z kina lat 80., ale ja traktuje to jak najbardziej w kategoriach plusów. Zresztą komiksy z Batmanem z Odrodzenia mają to do siebie, że korzystają z podobnych elementów, od dziwnych rzeczy czerpanych ze starych, kiczowatych horrorów, na takich drobiazgach, jak dowcipy rodem z filmów ze Schwarzeneggerem skończywszy, ale to kolejna rzecz, która mi odpowiada.


Szata graficzna niniejszego albumu też jest udana. Spójna, bo niemal w całości zrobiona przez jednego artystę, niezbyt skomplikowana, ale też i nie rażąca prostotą. Do tego mamy dość stonowany kolor, a całość wieńczy znakomite jak zawsze wydanie. „Nightwing”, który tą serią debiutuje z solowymi przygodami na naszym rynku, stanowi więc dobre uzupełnienie trzech wydawanych obecnie serii o Batmanie. Tym bardziej, że jak pokazał crossover „Noc ludzi potworów”, wszystkie przenikają się wzajemnie. 

Komentarze