Przygody Smerfów #11: Smerfolimpiada - Peyo

IGRZYSKA SMERFÓW


Chyba żaden komiks wydany w naszym kraju nie kazał na siebie czekać tak długo, od chwili jego zapowiedzi, jak właśnie ten. Pamiętam, jak byłem dzieckiem i jak kupowałem wówczas albumy z przygodami Smerfów. To wtedy, w roku 1998, czyli dokładnie dwadzieścia lat temu, na końcu „Zupy ze Smerfów” zapowiedziano „Smerfolimpiadę”. Komiks ten jednak się nie ukazał… aż do dziś, kiedy to trafia na księgarskie półki dokładnie w trzydziestopięciolecie swojego pierwszego wydania. Czy warto było na niego czekać? Absolutnie tak, bo jak każde z dzieł Peyo, także i on dostarcza niesamowitej rozrywki, która kupi serca zarówno najmłodszych, jak i najstarszych czytelników.


Co na nich wszystkich czeka w środku? Jak w wielu innych tomach, tak i w tym kilka krótkich opowiastek z małymi niebieskimi stworkami. W pierwszej z nich, tytułowej, Osiłek próbuje znaleźć rozwiązanie gnębiącego go problemu. Lubi ćwiczyć, ale nie ma z kim. Z pomocą Papy Smerfa chce zorganizować Smerfolimpiadę, jednak rodzi to kolejne kłopoty, bo czy inne Smerfy, tak bardzo niechętne do wysiłku, zechcą zaangażować się w sportową rywalizację i związane z tym wyrzeczenia?

W kolejnym komiksie „Wielkanoc u Smerfów” z okazji tytułowego święta niebiescy bohaterowie chcą dać Papie Smerfowi jajko w prezencie. Zaczyna się jednak rywalizacja, kto będzie miał lepsze. Całość wieńczy natomiast „Plac zabaw dla Smerfów”, gdzie Smerfy przekonują się, że ich ławki, huśtawka etc. się zepsuły. Jak wiadomo coś trzeba z tym zrobić, żeby nadal cieszyć się chwilami odpoczynku.


Trudno mi być obiektywnym w przypadku tego tomu, bo obudził we mnie tak wiele sentymentów, jak żaden z wydanych w ostatnich latach albumów ze „Smerfami”, że przełożyły się one na wrażenia płynące z lektury, ale nie skłamię, jeśli powiem, że to naprawdę znakomity komiks. Bo czy któryś tom Smerfów był zły? Właśnie, a „Smerfolimpiada” to dzieło, do jakich przyzwyczaił nas Peyo. Mądre, zabawne, z przesłaniem i doskonale nadające się dla czytelników w każdym wieku. Dla mnie prywatnie należy ono do jednym z najlepszych w jego dorobku, ale jak już mówiłem, obiektywny być nie mogę.


Mogę natomiast z radością powiedzieć, jak doskonale bawiłem się, czytając niniejszy album. A przecież po tylu latach czekania, mógł nie sprostać moim oczekiwaniom. Na szczęście zarówno scenariusze poszczególnych historii, jak i niezapomniana szata graficzna, czysta, doskonale wykonana i uzupełniona o świetny kolor, nie zawiodły.


Dlatego też nie pozostaje mi nic innego, jak polecić „Smerfolimpiadę” Waszej uwadze. Nie ważne, ile macie lat, taka klasyka się nie starzeje i każdego bawi w równym stopniu. Ja jestem bardzo, bardzo zadowolony i z niecierpliwością czekam na kolejny zapowiedziany już tom.


Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.



Komentarze