WOJNA
O POKÓJ
Jest wiele kinowych uniwersów,
które zaszczepione zostały na inne grunty. Weźmy choćby „Aliena” czy
„Predatora” – ekrany wciąż podbijają kolejne części ich przygód, nie da się
zliczyć komiksów, w których wystąpili, pojawili się także na kartach powieści,
doczekali gier i gadżetów. Można by wymieniać długo, można by też mnożyć
podobne dzieła, ale żadne nie osiągnęło (i pewnie nie osiągnie) nigdy takiego
sukcesu, jak „Gwiezdne Wojny”. Nie bez związku jest w tym przypadku fakt, że
świat zrodzony w wyobraźni George’a Lucasa jest tworem nadającym się zarówno
dla młodzieży, jak i dorosłych, którzy z młodzieńczej naiwności nie do końca
wyrośli. A ci stanowią przecież większość odbiorców podobnych dzieł. „Star
Wars” idealnie wykorzystuje to wszystko, coraz to podbijając kolejnymi
dodatkami do filmowej sagi rynki dla dorosłych, dzieci, jaki nastolatków.
Niniejsza powieść to jeden z nich, przeznaczonych właśnie dla młodszych
odbiorców, chociaż pewnie i niejeden dorosły po nią sięgnie. A czy jest to
dodatek udany?
Najpierw jednak spójrzmy o czym
całość opowiada. Oczywiście trudno jednak nie domyślić się treści, jeśli zna
się choć trochę gwiezdną sagę. W kosmosie jak zawsze trwa wojna dobra ze złem.
Pierwszą grupę reprezentuje Ruch Oporu, na czele którego stoi generał Leia
Organa, drugą zaś organizacja Najwyższy Porządek, pragnąca silną ręką
podporządkować sobie wszystkie światy. Jeden z nich, Attera Bravo, zostaje
zaatakowany przez ich siły, a pomoc zagrożonym mieszkańcom niesie eskadra
Kobalt. Dołączają do niej dwie siostry, które uciekły z okupowanego świata, a
które otrzymują trudne zadanie. Czy uda się im je zrealizować?
„Eskadra Kobaltowa” to
powieść-dodatek do filmowego hitu „Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi” i jako dodatek
właśnie należy ją traktować. To w końcu rzecz dla czytelników dobrze znających
ten świat i ten film. Reszta też mogłaby ją śmiało przeczytać, jak na książkę
młodzieżową przystało nie ma tutaj zbyt zawiłej fabuły, a wszelkie niejasności
wyjaśniają się właściwie same, niemniej to fani będą czerpać z niej najwięcej
przyjemności.
Czy dorośli też? W pewnym stopniu
tak, bo to w końcu kolejny segment uwielbianego przez nich uniwersum, jednak
należy pamiętać, że całość napisana jest lekko, prosto i ze sporą dozą
naiwności. „Eskadrę Kobaltową” czyta się szybko i przyjemnie, ale nie ma tu
żadnej głębi – czy jednak „Star Wars” kiedykolwiek ją oferowały?
Całość wieńczy solidna porcja
dobrych grafik w wykonaniu Phila Noto, który pracował dla Marvela m.in. nad
komiksami o Poe Dameronie znanymi z magazynu „Star Wars Komiks” i dobre
wydanie. Szukacie czegoś dla młodszych fanów „Gwiezdnych Wojen”? Albo cierpicie
na niedosyt opowieści związanych z najnowszą trylogią? To powieść dla Was.
A ja dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz