Star Wars - Ostatni Jedi: Eskadra Kobaltowa - Elizabeth Wein, Phil Noto

WOJNA O POKÓJ


Jest wiele kinowych uniwersów, które zaszczepione zostały na inne grunty. Weźmy choćby „Aliena” czy „Predatora” – ekrany wciąż podbijają kolejne części ich przygód, nie da się zliczyć komiksów, w których wystąpili, pojawili się także na kartach powieści, doczekali gier i gadżetów. Można by wymieniać długo, można by też mnożyć podobne dzieła, ale żadne nie osiągnęło (i pewnie nie osiągnie) nigdy takiego sukcesu, jak „Gwiezdne Wojny”. Nie bez związku jest w tym przypadku fakt, że świat zrodzony w wyobraźni George’a Lucasa jest tworem nadającym się zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych, którzy z młodzieńczej naiwności nie do końca wyrośli. A ci stanowią przecież większość odbiorców podobnych dzieł. „Star Wars” idealnie wykorzystuje to wszystko, coraz to podbijając kolejnymi dodatkami do filmowej sagi rynki dla dorosłych, dzieci, jaki nastolatków. Niniejsza powieść to jeden z nich, przeznaczonych właśnie dla młodszych odbiorców, chociaż pewnie i niejeden dorosły po nią sięgnie. A czy jest to dodatek udany?


Najpierw jednak spójrzmy o czym całość opowiada. Oczywiście trudno jednak nie domyślić się treści, jeśli zna się choć trochę gwiezdną sagę. W kosmosie jak zawsze trwa wojna dobra ze złem. Pierwszą grupę reprezentuje Ruch Oporu, na czele którego stoi generał Leia Organa, drugą zaś organizacja Najwyższy Porządek, pragnąca silną ręką podporządkować sobie wszystkie światy. Jeden z nich, Attera Bravo, zostaje zaatakowany przez ich siły, a pomoc zagrożonym mieszkańcom niesie eskadra Kobalt. Dołączają do niej dwie siostry, które uciekły z okupowanego świata, a które otrzymują trudne zadanie. Czy uda się im je zrealizować?


„Eskadra Kobaltowa” to powieść-dodatek do filmowego hitu „Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi” i jako dodatek właśnie należy ją traktować. To w końcu rzecz dla czytelników dobrze znających ten świat i ten film. Reszta też mogłaby ją śmiało przeczytać, jak na książkę młodzieżową przystało nie ma tutaj zbyt zawiłej fabuły, a wszelkie niejasności wyjaśniają się właściwie same, niemniej to fani będą czerpać z niej najwięcej przyjemności.


Czy dorośli też? W pewnym stopniu tak, bo to w końcu kolejny segment uwielbianego przez nich uniwersum, jednak należy pamiętać, że całość napisana jest lekko, prosto i ze sporą dozą naiwności. „Eskadrę Kobaltową” czyta się szybko i przyjemnie, ale nie ma tu żadnej głębi – czy jednak „Star Wars” kiedykolwiek ją oferowały?


Całość wieńczy solidna porcja dobrych grafik w wykonaniu Phila Noto, który pracował dla Marvela m.in. nad komiksami o Poe Dameronie znanymi z magazynu „Star Wars Komiks” i dobre wydanie. Szukacie czegoś dla młodszych fanów „Gwiezdnych Wojen”? Albo cierpicie na niedosyt opowieści związanych z najnowszą trylogią? To powieść dla Was.


A ja dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

Komentarze