KRYZYS
NA PAJĘCZYCH ZIEMIACH
Kiedy pod koniec roku 2014 w USA
zaczęto wydawanie „Spiderversum”, całą historię reklamowano jako największy
pajęczy event w dziejach. Nie jest to do końca prawda, rozmiarami i ilością
zeszytów nie dorównuje on „Clone Sadze” z lat 90., jednak na pewno nigdy
wcześniej aż tylu najróżniejszych Spider-Manów nie pojawiło się razem w żadnym
komiksie. Być może nauczeni przeszłością obawiacie się o jakość tego
crossovera, ale niepotrzebnie, bo w tym przypadku wraz z ilością – tak jak z
odpowiedzialnością moc – idzie w parze naprawdę dobra jakość. W skrócie:
przygotujcie się na najlepszego i najbardziej epickiego Spider-Mana, jakiego
wydano dotąd w ramach Marvel Now!
Zaczęło się wielkie polowanie na
Pająki! Spider-Mani z różnych rzeczywistości są ścigani i mordowani przez
Morluna i jego krewnych, ale część z nich, świadoma zagrożenia, postanowiła
połączyć siły w walce z najgorszym wrogiem, z jakim dotychczas przyszło im się
mierzyć. Wrogiem, który od wieków zajmował się – z sukcesem – eliminowaniem
Spiderów, a który teraz nie tylko rozpoczął największe łowy, ale ma też
konkretny cel w dorwaniu w swoje ręce kilku konkretnych posiadaczy pajęczych
mocy.
Tymczasem Peter Parker z naszego
świata kontynuuje swój związek z Silk, kiedy nagle zostaje wmieszany w toczące
się właśnie wydarzenia. Trafia do armii Spiderów dowodzonej przez Otto
Octaviusa, choć oczywiście taki stan rzecz nieszczególnie mu się podoba. Wraz
ze Spider-Gwen, Spider-Szynką, Spider-Małpą, Ultimate Spider-Manem,
Spider-Manem Noir i wieloma innymi, Peter musi stawić czoła wyzwaniu zdającemu
się przerastać siły ich wszystkich. Bo jak pokonać przeciwników, których
najwyraźniej nie można zabić?
Na początku lat 80. XX wieku
wydawnictwo DC Comics zdecydowało się stworzyć pierwszy w dziejach komiksu
event. Historia ta ukazała się w roku 1985 pod tytułem „Kryzys na
nieskończonych Ziemiach", wyprzedzona została jednak przez Marvela
crossoverem „Tajne Wojny", który był niczym innym, jak podkradnięciem
pomysłu konkurencji. Wspominam o tym wszystkim ponieważ „Spiderversum" w
pewnym stopniu przypomina mi właśnie „Kryzys". Tu i tam potężny przeciwnik
morduje superbohaterów z różnych wymiarów. Na tym jednak podobieństwa się
kończą, gdy w evencie od DC Antymonitor niszczył całe światy (co mocno kojarzy
się z wydawaną w ramach Marvel Now serią o Avengers i eventami
„Nieskończoność" oraz „Tajne Wojny" - nie mylcie ich jednak z
crossoverem z lat 80., łączy je jedynie tytuł), w "Spider-Manie"
wydarzenia dotyczą tylko jednej grupy herosów. I, nie oszukujmy się, „Spderversum",
mimo mojej miłości do klasyki, jest od „Kryzysu na nieskończonych
Ziemiach" o wiele lepsze.
Jak na wielkie komiksowe wydarzenie
przystało, wszystko tu jest epickie. Akcja jest szybka i poprowadzona z
rozmachem, trupów pada wielu, a strony albumu zaludnia cała plejada
Spider-gwiazd. Są tu nawet Spider-Mani o wyglądzie aktorów odgrywający ich role
w kolejnych kinowych odsłonach (oczywiście poza najnowszą). Historie
najważniejszych z nich, jak choćby Spider-Gwen, przedstawione były w niewydanej
w Polsce pięciozeszytowej miniserii „Edge of Spider-Verse" oraz jej kontynuacji,
dwuzeszytowej antologii „Spider-Verse", gdzie pojawili się m.in
wiktoriańska Spider-Woman ciotka May czy Spider-Punk ( "With great power
comes no future!"). Nie ma tu jednak chaosu, jakiego można by się
spodziewać po tak bogato zaludnionej opowieści. Czytelnicy znad Wisły nie znają
co prawda bliżej wielu z bohaterów (warto tu choćby nadmienić Spider-Szynkę,
który był pająkiem, ale ugryzła go radioaktywna świnia), ale nie przeszkadza to
w lekturze. Całość jest nieskomplikowana i wciągnie nawet absolutnie nowych
odbiorców.
Najlepiej jednak będą bawić się
fani Spider-Mana, szczególnie Ci, którzy pamiętają zeszyty pisane przez
Straczynskigo, wydane w naszym kraju przed laty. Czytając „Spiderversum"
aż chciałoby się, żeby ktoś wydał przełomowy run tego scenarzysty w całości, bo
to właśnie rozwinięciem jego pomysłów jest ta opowieść. Slott w znakomity
sposób kontynuuje ego spuściznę, domykając wszystkie wątki i serwując nam pełną
akcji, przygód i puszczania oka do fanów historię. Jest tu też humor, porcja
wzruszeń, nutka patosu, intrygujące kwestie podtrzymujące nasze zainteresowanie
do samego końca. Jest też wreszcie znakomita szata graficzna, najlepsza ze
wszystkich dotychczasowych „Spiderów" z Marvel Now - realistyczna,
szczegółowa, mroczna i uzupełniona o świetny kolor. Do tego mamy tradycyjnie
znakomite wydanie w świetnej cenie. Miłośnicy Pająka będą więc bardziej niż
zadowoleni. Ja polecam całość gorąco, szczególnie, że jednocześnie Egmont
wydaje tie-iny z serii „Spider-Man 2099". Przy okazji to ostatnia tak
dobra opowieść Slotta o Peterze, więc tym bardziej warto ją docenić.
A poniżej podaję kolejność czytania
eventu – a dokładniej zeszytów wydanych w Polsce (zaktualizowana na rok 2024):
Edge
of Spidr-Verse:
Free Comic Book Day: Guardians of
the Galaxy #1 (w "Amazing Spider-Man #2")
Superior Spider-Man #32
Edge of Spider-Verse #1 (w "Spider-Man: Noir")
Edge of Spider-Verse #2 (w WKKM #144 "Spider-Gwen: Ścigana")
Superior Spider-Man #33
Superior Spider-Man #33
Amazing Spider-Man Vol 3 #7
Spider-Man 2099 Vol 2 #5
Amazing Spider-Man Vol 3 #8
Spiderversum:
Amazing Spider-Man Vol 3 #9
Spider-Verse Team-Up #1 (z tomu "Spider-Man: Noir")
Amazing Spider-Man Vol 3 #10
Spider-Man 2099 Vol 2 #6
Amazing Spider-Man Vol 3 #11
Amazing Spider-Man Vol 3 #12
Spider-Man 2099 Vol 2 #7
Spider-Man 2099 Vol 2 #8
Amazing Spider-Man Vol 3 #14
Komentarze
Prześlij komentarz