ANI
ZWIERZĘTA, ANI ROŚLINY
O „Mushishi” słyszałem wiele
dobrego, dlatego kiedy sięgałem po tę serię, moje oczekiwania były naprawdę
wygórowane. Nie wiem, czy nie nazbyt, bo przyznam szczerze, że spodziewałem się
czegoś nieco innego, niż ostatecznie dostałem. Ale wciąż śmiało mogę
powiedzieć, że w moje ręce trafiła dobra manga, lekka, nieskomplikowana, jednak
przyjemna w odbiorze.
Mushi to istoty nie z tego świata.
Daleko im zarówno do zwierząt, jak i ludzi, przybierają najróżniejsze,
dziwaczne kształty, dlatego też od zawsze wywoływały w ludziach obawę, a
jednocześnie budziły szacunek. A skoro istnieje coś tak niezwykłego, istnieją
także ludzie zajmujący się tego badaniem – tych zaś nazwano Mushishi.
Jednym z nich jest Ginko, którego
poznajemy w chwili, gdy odwiedza Ioroia Shinarę, mieszkającego w lesie chłopca,
który dysponuje niezwykłymi umiejętnościami. Ginko pisał do niego wielokrotnie,
ten zawsze odmawiał propozycjom poddania się badaniom, dlatego Shinara
pofatygował się osobiście. Chłopak jest podejrzliwy, nie zamierza w niczym
uczestniczyć, jednak opowiada o swoich zdolnościach. Kiedy rysuje lewą ręką,
każdy kształt, który spod niej wyjdzie, nawet jeśli miałby to być zwykły znak z
alfabetu, zyskuje życie. Ginko nie ma jeszcze pojęcia, jak bardzo jego dar może
się przydać. Przynajmniej do momentu, kiedy Shinara nie spotyka jego zmarłej
babci…
To, co opisałem powyżej, to tylko
jedna z wielu opowieści, jakie składają się na pierwszy tom „Mushishi”. Główny
bohater w trakcie swoich badań poznaje wiele różnych Mushi, odkrywa ich
przesiąknięty folklorem i legendami świat, a my wraz z nimi poznajemy jego
sekrety i jakże barwnych mieszkańców. I robi to w bardzo sympatyczny sposób.
Klimat całości, choć często
korzystający z bogactwa elementów grozy, jest dość lekki. Jest też nieco duszny
i mroczny, jednak nastrój panujący na stronach kojarzy się nie z nocą i
środkiem lasu, choć akcja dzieje się i w takiej scenerii, a ciepły, mglisty
dzień. Pod pewnymi względami całość przypomina mi trochę serial „Zaklinacz dusz”,
więcej tu sympatii i fascynacji niezwykłością, niż grozy, jest też przygodowa
nuta i coś na kształt zagadek, popychających akcję do przodu.
Czyta się to lekko, szybko i
przyjemnie. Całość ma swój klimat i potrafi zaciekawić, choć nie ma w tym
niestety głębi. Jako komiks rozrywkowy jednak „Mushishi” sprawdza się naprawdę
dobrze. Do tego ma przyjemną, delikatną szatę graficzną, a wydanie całości
prezentuje się naprawdę znakomicie. miłośnikom mangi i baśniowych klimatów
polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz