ZMIANY
W SIDONII
W dziesiątym tomie "Rycerzy
Sidonii" zaczyna się więcej dziać. Poprzednia część przyniosła pewne
zmiany - przybyło erotyki - teraz Tsutomu Nihei oferuje nam zagadkę rodem z
horrorów. I takie przełamanie (i tak już zresztą ciekawego) schematu dodało
mandze więcej świeżości. Ale wszystkie pozostałe elementy serii zostały
zachowane, więc miłośnicy komiksu nie muszą się obawiać, że uwielbiany przez
nich cykl zmienił się nie do poznania.
Wydawało się, że po starciu ze
Szkarłatną Ćmą i zwycięstwie nad Pustelniakami życie na Sidonii stanie się choć
trochę bezpieczniejsze i spokojniejsze, ale nic bardziej mylnego. W żeńskiej
łazience pojawia się potwór, który terroryzuje dziewczyny z niej korzystające.
Wszystko wskazuje na to, że to wina Tsumugi, ale niestety, dzieje się tu coś o
wiele dziwniejszego…
Tymczasem Ochiai zaczyna kolejny
etap swoich eksperymentów. Tym razem jego działania są nie tylko niemoralne i
niebezpieczne, ale i mogą wyrządzić szkody na skalę, jakiej nigdy by się nie
spodziewano. Czy obrońcom Sidonii uda się w porę wykryć zagrożenie? A jeśli
nie, jakie będą konsekwencje tego wszystkiego?
Z "Rycerzami Sidonii"
zawsze mam jeden zasadniczy problem - kiedy zasiadam do opisywania ich treści,
okazuje się, że nie bardzo mam co. Akcja tomów jest szybka, jednak walki
zajmują większą ich część, a spokojniejsze momenty i sceny dotyczące samych
bohaterów lepiej poznawać bezpośrednio, niż ze streszczenia. Ten tom pod
względem charakterystycznych wątków fabularnych jest jednym z najbardziej
wyrazistych, do tego jego treść jest bardziej różnorodna, niż poprzedniego. Wszystko
to sprawia, że w ręce czytelników trafia chyba najlepsza z dotychczasowych części
serii, a ta przecież od samego początku trzyma wysoki poziom.
Tsutomu Nihei, podobnie jak w swoim
opus magnum, "Blame'ie!", zabiera nas tu do klaustrofobicznego w swej
pozornej rozległości świata, gdzie zatarła się granica między płciami, tak samo
jak i między człowiekiem a maszyną. Dziwne eksperymenty są tu na porządku
dziennym, zagrożenie czai się zarówno na zewnątrz, jak i od środka, a i
bohaterowie są podobni - szczególnie ten główny, który tu i tam był kimś na
kształt wybrańca, miał zdolność regeneracji i nawet wyglądał niemalże tak samo.
Ale autor, zamiast popaść we wtórność, pokazuje nam jak po raz kolejny można
wykorzystać te same motywy w znakomity sposób. Klimat mangi jest świetny,,
podobnie zresztą, jak uproszczona szata graficzna. Nihei na dodatek znalazł
świetny balans między typową dla mecha akcją, a mrokiem i kwestiami
skłaniającymi do zastanowienia. A wszystko to zilustrował w znakomity, choć
ascetyczny sposób.
Jak dla mnie super, dlatego też
polecam "Rycerzy Sidonii" z czystym sercem. To znakomita manga, którą
powinien poznać każdy miłośnik fantastyki. Nawet jeśli nie przepada za
komiksami.
A gdybyście Wy chcieli nabyć ten
tytuł, możecie to zrobić tu:
Komentarze
Prześlij komentarz