KONIEC
GNATA
"Gnat" to seria
niezwykła. Przyznam, że kiedy sięgałem po pierwszy jej tom, nie byłem do niego
przekonany, mimo iż zebrana w nim opowieść "Wielki Krowi Wyścig"
znalazła się na liście stu najlepszych komiksów w historii. Po części dlatego,
że nie przepadam za fantasy, po części ze względu na fakt, że całość wydawała
mi się powtórką z rozrywki. Szybko okazało się jednak, jak bardzo się myliłem,
bo Jeff Smith stworzył rewelacyjny komiks. Świetnie napisany i zachwycająco
zilustrowany, pełen pięknego hołdu dla klasyki gatunku i najlepszego z
możliwych wykorzystania jej schematów. Teraz historia dobiega końca i muszę
przyznać, że warto było przeczytać całość. I to jeszcze jak.
Na początek przypomnę o co chodzi w
tej opowieści. Tytułowy Gnat, a dokładniej Chwat Gnat, uciekając z Gnatowa wraz
z kuzynami Kantem i Chichotem, których przekręty doprowadziły do ich wygnania,
trafił do tajemniczej krainy, gdzie poznał niejaką Zadrę. Zwykła, choć piękna
dziewczyna, okazała się jednak być prawdziwą księżniczką, a wydarzenia, w które
wmieszała się cała trójka, rzuciły ich w wir walk o najwyższą stawkę,
przepowiedni i wielkich mocy. Teraz wszystko zbliża się do końca, ale jaki to
będzie koniec? Z jednej strony wojna ze szczurostwrami wisi na włosku, z
drugiej pojawiają się tajemnicze widmowe kręgi. Gdy akcja nabiera tempa, a
zagrożenie czai się na każdym kroku, Gnat, jego kuzyni, Zadra i reszta
bohaterów będą musieli pokazać na co ich stać. Pytanie tylko czy prastara,
zamieniona w kamień istota, która powraca właśnie do życia, ułatwi im wszystko
czy może utrudni?
Komiksy takie jak "Gnat"
są dowodem na to, że polski rynek komiksowy ma się naprawdę dobrze. Gdyby tak
nie było i sprzedawałyby się jedynie mainstreamowe dzieła, nie mielibyśmy
okazji poznania wielu serii, które w ostatnich latach zadomowiły się w polskich
księgarniach - i jakże wiele byśmy stracili. Weźmy choćby właśnie
"Gnata", bo to jedno z cartoonowych arcydzieł, świetnie napisane,
rewelacyjnie zilustrowane, rozrywkowe co prawda, humorystyczne, ale z
ambicjami. Daleko mu do komiksów superhero, nie jest to też fantasy w stylu
"Thorgala" - Smith stworzył tu niepowtarzalną autorską mieszankę
różnych stylów i efekt finalny jest po prostu cudowny.
Najlepiej oczywiście bawić się będą
ci odbiorcy, którzy obeznani są nieco z fantasy. Znajdą tu wiele inspiracji
choćby najważniejszym dziełem gatunku, "Władcą Pierścieni", wiele
smaczków i piękny hołd złożony całej tej odmianie fantastyki. Przede wszystkim
jednak na tych, którzy sięgną po "Gnata" czeka doskonała,
niesamowicie wykonana zabawa. Niemalże idealna w każdym calu - do tego
odpowiednia zarówno dla młodszych, jak i starszych czytelników. I takie
komiksowe nowości ja rozumiem.
Aż szkoda, że to już koniec
"Gnata". Z drugiej strony Egmont na wrzesień zapowiada dodatkowy tom,
więc miłośnicy Chwata i spółki mają na co czekać. Póki co jednak mogą po raz
kolejny przeczytać wszystkie trzy tomy - bo wrażenia płynące z takiej ciągłej
lektury są naprawdę intensywne.
Komentarze
Prześlij komentarz