PO
PROSTU THRILLER Z ELEMENTAMI FANTASTYKI
Terry Goodkind to autor znany chyba
wszystkim miłośnikom fantastyki. Jego książki z gatunku fantasy zdobyły niemałą
popularność na całym świecie, a on sam całkiem spory prestiż. Dlatego też
spodziewałem się, że thriller w jego wykonaniu - i to thriller z pogranicza
fantastyki właśnie - będzie powieścią świeżą i dostarczającą lepszej rozrywki,
niż przeciętne dreszczowce, jakich wiele na rynku. Już w końcu niejeden pisarz,
któremu na co dzień nie po drodze z taką literaturą, pokazał że potrafi pobić
czołowych jej twórców. Goodkindowi nie do końca się o udało, bo w ostatecznym
rozrachunku powstała powieść niewyróżniająca się na tle podobnych utworów, ale
zarazem jest to całkiem udana lektura i miłośnikom kryminałów i thrillerów, a
także fanom autora, przypadnie do gustu.
Pewien
upośledzony mężczyzna więzi w piwnicy diabła. Diabeł wydostaje się i zabija go
widłami. I tu na scenę wkracza Kate, siostra zabitego, która zostaje wplątana w
szalone i niebezpieczne wydarzenia. Kobieta, która dotychczas wiodła zwyczajne życie,
stara się zrozumieć co się wydarzyło. To policjantka uświadamia jej fakt, który
na zawsze zmieni jej życie i wrzuci w sam środek szaleństwa. Brat Kate zginął,
bo miał niezwykły dar – potrafił rozpoznać morderców. Kate, jak się okazuje, także
odkrywa w sobie te zdolność, wystarczy, że spojrzy w czyjeś oczy i wie czy jest
on zbrodniarzem, czy nie. Te w końcu są zwierciadłem duszy, prawda? Kobieta,
starając się zrozumieć swoje zdolności, wkracza w niebezpieczny i chory świat. Jej
towarzyszem w tej swoistej krucjacie zostaje pisarz Jack Raines, znający ludzi
z takimi samymi talentami. Jak jednak poradzą sobie oboje z zagrożeniami, które
będą czaić się na nich na każdym kroku? I jakie tajemnice skrywa Jack?
Największy zarzut, jaki mam wobec
"Gniazda" jest to, że Goodkind, poza dodaniem elementów
fantastycznych (co robili już zresztą inni autorzy, w tym ostatnio choćby
Stephen King), nie spróbował w żaden inny sposób przełamać schematów
gatunkowych. Fanom thrillera powinno to wystarczyć, ale jednak jest to trochę
za mało, jak na autora o takiej sławie. Wielu pisarzy zajmujących się innymi
rodzajami literatury pokazało, że nawet bez świeżości mają coś konkretnego do
powiedzenia w tym temacie i potrafią zrobić to rewelacyjnie. Goodkind natomiast
zrobił sprawny warsztatowo dreszczowiec i na tym poprzestał.
Ale trzeba przyznać, że
"Gniazdo" czyta się lekko i całkiem przyjemnie. Nie ma tu wielkich
zaskoczeń, sama powieść nie powala na kolana, bo nie trzyma jednego poziomu
przez cały czas, a styl, jak to w książkach rozrywkowych, jest łatwo przyswajalny,
bez literackiego wysublimowania. Na szczęście całość to sympatyczna lektura dla
miłośników mocnych wrażeń w stylu powieści Koontza. Wyraziści, choć
nieszczególnie pogłębieni bohaterowie, szybka akcja, sporo udanych scen i
niezłe wykorzystanie fantastyki, której na szczęście nie ma zbyt wiele,
potrafią dostarczyć zabawy na kilka długich godzin.
Dlatego też kto lubi takie klimaty
i ma ochotę na podobną lekturę, będzie zadowolony. To w końcu powieść
rozrywkowa, a jako taka, sprawdza się nieźle. Przeciwników nie przekona do
gatunku, ale fanów nie zwiedzie.
Komentarze
Prześlij komentarz