LUDZKA
BOGINI
Kto z nas nie zna mitologii
greckiej? Nie chodzi mi wcale o jakąś wybitną jej znajomość, ale chyba nie ma
osoby, która nie kojarzyłaby Dedala i Ikara czy Odyseusza. W końcu opowieści o
nich poznajemy nie tylko w szkole, ale także - a może wypadałoby powiedzieć
przede wszystkim - z książek, filmów czy komiksów, bo przecież z bycia częścią naszej
historii stały się także nierozłącznym elementem naszej kultury popularnej. I
to elementem, który stał się już mocno wyeksploatowany m.in. przez nijakie
widowiska kinowe. Dlatego po "Kirke" sięgałem z dużymi obawami - nie
będę tego ukrywał. I cóż, choć powieść co prawda na kolana mnie nie powaliła, okazała
się całkiem przyjemnym doświadczeniem.
Kirke to córka Heliosa i Perseidy,
a co za tym idzie jest boginią. Ale nie jest jak inni tytani, we wszystkim
bardziej przypomina ludzi, niż potężnego ojca albo bezwzględną matkę, nie ma
nawet należytych boskich mocy – zaledwie nieśmiertelność odróżnia ją od
normalnego człowieka. Nic więc dziwnego, że lepiej jest jej właśnie wśród śmiertelnych,
szczególnie że między bogami czuje się gorsza, poniżana i niekochana. Kiedy
jednak odkrywa w sobie moc, staje się zagrożeniem nawet dla swoich potężnych
krewnych. Owa siła zamyka przed nią jedne drzwi, otwiera jednak inne – do świata
niezwykłych możliwości i przygód. Pytanie tylko czy ścieżka, którą kroczy
Kirke, nie stanie się także ścieżką zemsty?
Madeline Miller może pochwalić się
nie lada osiągnięciem, bo jej debiutancka powieść "Achilles. W pułapce
przeznaczenia" zdobyła Orange Prize - jedną z najważniejszych brytyjskich
nagród literackich przyznawanych kobietom. Co ważniejsze, owo wyróżnienie
przyznano przed nią tylko trzem debiutantkom, więc tym bardziej ma to
znaczenie. "Kirke" to jej druga książka, tematycznie zbliżona, choć jakości,
ze względu na fakt, że "Achillesa" nie czytałem, nie mogę porównywać.
Ale pozwólcie, że odłożę na bok to wszystko i po prostu skupię się na
niniejszej powieści.
Jaka zatem jest "Kirke"?
Nie spełniły się na szczęście moje obawy, że będzie to kolejne miałkie young
adult fantasy, bo całość, choć lekka, jest dojrzała i dobrze wykonana. Autorka
nie operuje co prawda wysmakowanym stylem, nie szuka też wielkich literackich
ambicji czy głębi. Skupia się na tym, by dostarczyć nam rozrywki podanej w
dobry sposób, uwspółcześniając mity tak, że stają się atrakcyjne dla
współczesnego czytelnika. Podobnych prób było wiele, ale z tych, które miałem
okazję poznać, "Kirke" należy do najlepszych.
Jak na fantastykę przystało,
książka jest też barwna, pełna niezwykłości i lekka w odbiorze. Czasem jej
akcja snuje się powoli, czasem nabiera konkretnego tempa. Postacie, choć
nieszczególnie złożone, szybko zyskują naszą sympatię / antypatię, fabuła, mimo
iż doskonale znana, wciąga, a sama Kirke okazuje się być interesująca i bardzo
ludzka. Na uwagę zasługuje także wydanie, które z miejsca rzuca się w oczy.
Edytorsko znakomite, wzbogacone o świetna okładkę i urocze zdobienia w środku,
naprawdę robi wrażenie. Miłośnicy fantastyki, legend i mitów będą z
"Kirke" zadowoleni .
Hej, lubię ogółem książki fantastyczne, ale nie spotkałam się jeszcze czerpiącej z mitologii. Pora zatem do nadrobić! :)
OdpowiedzUsuńRzadko czytam książki z gatunku fantastyki, aczkolwiek na tą mogłabym się skusić :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie!