Kulinarne pojedynki #10 - Tsukuda Yuuto, Saeki Shun

JESZCZE WIĘCEJ SMAKU


Są mangi dobre, są mangi złe i nijakie też się znajdą. Ale są również mangi, do których bardziej pasują zupełnie inne określenia, a jedną z nich są zdecydowanie "Kulinarne pojedynki". Owszem, można powiedzieć, że to dobra seria, bo taka właśnie jest, ale za każdym razem, gdy o niej myślę, w głowie mam jedno słowo: pyszna. A do tego smakowita, sycąca wzrok i jeszcze pobudzająca apetyt. Bo to nic innego, jak sexy food obleczone w kształty typowego tomiku i aż szkoda, że nie da się go schrupać.


Smak, smak i jeszcze więcej smaku! A to oczywiście oznacza kolejne potrawy, kolejne zaskoczenia i kolejne kulinarne pojedynki! Jesienne Wybory powoli zbliżają się do końca, ale sędziowie na widok nowych dań dostają ślinotoku i pochłaniają je, nim mogą się opamiętać. Tylko czy to, co przygotował Hayama, pokona dzieło Hisako, które wszystkich oczarowało?

Tymczasem Souma i Takumi szykują się do starcia, które rozstrzygnie kto jest lepszy. Niestety Takumi zostaje wyzwany przez Subaru na pojedynek jeden na jednego. Szykuje się kuchenna rywalizacja, która może zmienić wszystko…


Nie da się czytać "Kulinarnych pojedynków" i jednocześnie nie nabrać ochoty na orientalne jedzenie. To, co na stronach serii przyrządzają bohaterowie, nawet jeśli składa się z rzeczy, których nie znoszę, aż prosi się o spróbowanie. Do tego jest tu tak wiele genialnie wyglądających dań, że trudno im się oprzeć. Autorzy na szczęście (przynajmniej dla tych, którzy posiedli jakieś kulinarne talenty) przygotowali całą porcję przepisów na poszczególne potrawy.


Oczywiście nie samym jedzeniem i człowiek, i manga żyje. Dlatego też w "Kulinarnych pojedynkach" mamy konkretną akcję, szybkie tempo, tytułowe walki - wcale nie mniej ciekawe niż typowe starcia znane z mang shounen - dużo humoru, nieco erotyki (w końcu dania potrafią być niemalże orgazmiczne, a w fantazjach zrywają z bohaterów ubrania i nurzają ich w jedzeniu) i sympatycznych bohaterów spajających to wszystko na równi z samą szkołą kulinarną.


Wszystko to czyta się naprawdę sma... znakomicie. Świetnie też ogląda, bo kreska jest czysta i lekka, ale dokładna, kiedy chodzi o odwzorowanie potraw. Do tego dochodzi dobre, jak zawsze wydanie, które jest taką wisienką na torcie. Jeśli więc lubicie dobre mangi albo sami lubicie gotować (tudzież jeść ;) ), koniecznie powinniście poznać „Kulinarne pojedynki".


A ja dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.







Komentarze