Gwiezdny Zamek #2. 1869: Podbój kosmosu - Alex Alice

GWIEZDNY KOMIKS


Ileż to już było historii z „gwiazdami” w tytule, chyba nikt nie zliczy. Jeśli pomyśleć o nich w kontekście science fiction, z miejsca nasuwa się skojarzenie z „Gwiezdnymi wojnami” – a szkoda, bo akurat za tą jakże przereklamowaną serią nieszczególnie przepadam. Inaczej rzecz ma się z retrofuturystycznym „Gwiezdnym zamkiem”, porywającą historią kosmicznych podbojów stworzoną w stylu dzieł Juliusza Verne’a czy H. G. Wellsa. Bo to po prostu świetnie napisana, przepięknie zilustrowana opowieść, która zachwyci każdego miłośnika fantastyki, niezależnie od wieku.


Fabuła całości nie jest co prawda zbyt skomplikowana i ma służyć przede wszystkim jako hołd dla klasyki gatunku, jak również pretekst do popisu dla wytworów wyobraźni, ale jak na treść zamkniętą w tak ciasnych ramach, naprawdę satysfakcjonuje i fascynuje. Zaczęło się od poszukiwań eteru, legendarnej substancji, która znajduje się gdzieś w wysokich warstwach atmosfery, mogącej pozwolić ludziom nawet na podróże kosmiczne. Potem były kłopoty, które rzuciły ojca i syna w pełną przygód i niebezpieczeństw podróż a teraz…

…teraz oni obaj, w towarzystwie Zofii, Hansa i króla Ludwika, odlatują Eternefem znad zamku w Bawarii. Ich cel jest prosty: odbyć pierwszą podróż kosmiczną. Dzięki okiełznaniu mocy eteru staje się to możliwe. Pojawia się jednak co czeka na nich w niezbadanej przez człowieka przestrzeni?


Kto zaczytywał się (albo nadal zaczytuje) w dziełach Juliusza Verne’a, kto dał się urzec prozie H. G. Wellsa albo jakiekolwiek innego giganta z okresu początków istnienia fantastyki, z pewnością pokocha ten komiks. Jego twórca nawet nie próbuje ukrywać inspiracji ich dziełami, a w szczególności „Pierwszymi ludźmi na księżycu” oraz „Z Ziemi na Księżyc”. Robi to jednak w sposób tak przepełniony urokiem i dziecięcą fascynacją tym, co nieznane, że trudno jest nie ulec całości. I nie ważne, że „Gwiezdny zamek” nawet nie próbuje być opowieścią prawdopodobną czy zgodną z naukowymi odkryciami. Wręcz przeciwnie, właśnie to jest w tym wszystkim najpiękniejsze. Autora w końcu nic nie krępuje, a my wierzymy w to, co nam pokazuje bez najmniejszych zastrzeżeń.


A jak on to pokazuje! To jest właśnie w „Gwiezdnym zamku” najlepsze. Ta piękna szata graficzna, świetne rysunki, które już same w sobie by urzekały, ale uzupełnione o ręcznie kładziony kolor robią piorunujące wrażenie. I co z tego, że cały tom utrzymany jest w błękitnej tonacji, wcale nie brak mu różnorodności i wyrazistości. Przede wszystkim jednak pełen jest piękna, które sprawia, że przy poszczególnych kadrach czytelnik chce się zatrzymać na dłużej.


Jeśli zatem szukacie dobrego, fantastycznego – w każdym tego słowa znaczeniu – i zachwycającego graficznie albumy, rozejrzyjcie się wśród nowości za „Gwiezdnym zamkiem”. Na rynku są różne dobre komiksy SF, ale ten zdecydowanie wyróżnia się na ich tle.

Komentarze