Kawaii 1/2018

POWRÓT PO LATACH


Tym razem będzie krótko, bez rozwlekania i bez specjalnego rozpisywania się. Widok nowego „Kawaii’, reaktywowanego po latach (choć póki co tylko na próbę) był wielkim zaskoczeniem. Poszedłem do saloniku prasowego po coś innego, wyszedłem z dodatkowym pismem w ręku – i ożywionymi wspomnieniami. Wspomnieniami pierwszego numeru kupionego dobrych dwadzieścia lat temu i regularnego wracania do pisma. Z poznawania japońskiej kultury i sztuki. Przyznam, że z powrotu „Kawaii” ucieszyłem się, jak dziecko, tym bardziej, że w ostatnich latach czytam więcej mang, niż kiedykolwiek wcześniej, a i filmów z Kraju Kwitnącej Wiśni także nie unikam. Ale co z tego właściwie wynikło?


Zacznę od plusów, bo tych będzie całkiem sporo, choć niestety tak idealnie, jakbym tego chciał nie jest. Pierwszym z nich zdecydowanie jest fakt, że „Kawaii” w ogóle się pojawiło. Drugim, że za dobrą cenę mamy całkiem niezłą porcję czytania (chociaż cieńszy to i mizerniejszy magazyn niż jego kultowa odsłona sprzed lat). Kolejnym, że do akcji wróciła mniej więcej stara ekipa, jeszcze jednym zaś fakt powrotu do wielu tematów poruszanych w pierwszym (i późniejszych także) numerze pisma.


Ale niestety brakuje tu dawnego wyważenia i siły. 90% zawartości to omówienia anime, co się tyczy mang mamy tu ledwie bodajże dwa teksty im poświęcone. A to dziwny zabieg, bo na naszym rynku mamy całe mnóstwo japońskich komiksów, ale w telewizji ciężko uświadczyć jakiegokolwiek serialu czy filmów. Recenzje czy publicystyka są ciekawe, to należy im oddać, jednak czasem sprawiają wrażenie robionych nie na poważnie. Do tego niskiej jakości plakat (gdzie te dawne postery, no gdzie?!) też nie robi szczególnego wrażenia.


Mimo to i tak oceniam całość jak najbardziej na plus i mam nadzieję, że „Kawaii” na dłużej zagości na naszym rynku. To w końcu kawał mojego życia, mnóstwo wspomnień wiążących się z tym tytułem i dobrej zabawy. A gdyby w kolejnych numerach udało się odzyskać poziom sprzed lat, byłoby już, kolokwialnie mówiąc, całkiem super.

Komentarze