POWRÓT
PO LATACH
Tym razem będzie krótko, bez
rozwlekania i bez specjalnego rozpisywania się. Widok nowego „Kawaii’,
reaktywowanego po latach (choć póki co tylko na próbę) był wielkim
zaskoczeniem. Poszedłem do saloniku prasowego po coś innego, wyszedłem z
dodatkowym pismem w ręku – i ożywionymi wspomnieniami. Wspomnieniami pierwszego
numeru kupionego dobrych dwadzieścia lat temu i regularnego wracania do pisma. Z
poznawania japońskiej kultury i sztuki. Przyznam, że z powrotu „Kawaii”
ucieszyłem się, jak dziecko, tym bardziej, że w ostatnich latach czytam więcej
mang, niż kiedykolwiek wcześniej, a i filmów z Kraju Kwitnącej Wiśni także nie
unikam. Ale co z tego właściwie wynikło?
Zacznę od plusów, bo tych będzie
całkiem sporo, choć niestety tak idealnie, jakbym tego chciał nie jest.
Pierwszym z nich zdecydowanie jest fakt, że „Kawaii” w ogóle się pojawiło.
Drugim, że za dobrą cenę mamy całkiem niezłą porcję czytania (chociaż cieńszy
to i mizerniejszy magazyn niż jego kultowa odsłona sprzed lat). Kolejnym, że do
akcji wróciła mniej więcej stara ekipa, jeszcze jednym zaś fakt powrotu do
wielu tematów poruszanych w pierwszym (i późniejszych także) numerze pisma.
Ale niestety brakuje tu dawnego
wyważenia i siły. 90% zawartości to omówienia anime, co się tyczy mang mamy tu
ledwie bodajże dwa teksty im poświęcone. A to dziwny zabieg, bo na naszym rynku
mamy całe mnóstwo japońskich komiksów, ale w telewizji ciężko uświadczyć
jakiegokolwiek serialu czy filmów. Recenzje czy publicystyka są ciekawe, to
należy im oddać, jednak czasem sprawiają wrażenie robionych nie na poważnie. Do
tego niskiej jakości plakat (gdzie te dawne postery, no gdzie?!) też nie robi szczególnego
wrażenia.
Mimo to i tak oceniam całość jak
najbardziej na plus i mam nadzieję, że „Kawaii” na dłużej zagości na naszym
rynku. To w końcu kawał mojego życia, mnóstwo wspomnień wiążących się z tym
tytułem i dobrej zabawy. A gdyby w kolejnych numerach udało się odzyskać poziom
sprzed lat, byłoby już, kolokwialnie mówiąc, całkiem super.
Komentarze
Prześlij komentarz