POŁOWA
KUROKO’S ZA NAMI
Piętnasty tom „Kuroko”, właściwie
od samego początku do końca to jedna wielka walka na boisku. Zaczyna się w
trakcie meczu i w trakcie meczu także kończy. Nic się więc nie rozstrzyga, nic
po lekturze nie jest też pewne, ale w trakcie nie brak emocji, dobrej zabawy i
zwrotów akcji, które wciągają i nie pozwalają odłożyć tomiku przed jego
skończeniem.
Aomine kontra Kagami. Aomine kontra
Kuroko. Starcie Touou z Seirin trwa a żadna z drużyn nie zamierza się poddać.
Wszystko w rękach najpotężniejszych zawodników, ale wydaje się, że po obu
stronach kończą się pomysły na rozgrywkę. W gorszej sytuacji jest jednak
Seirin, bo wrogom udaje się zneutralizować Misdirection, a w tym kryła się cała
ich nadzieja. Cała? Kuroko chowa pewnego asa w rękawie, ale użycie go wiąże się
z pewnymi konsekwencjami: będzie bowiem jak pokazanie przez magika sekretu
wykonywania danej sztuczki – nigdy więcej nie będą mogli użyć jej w starciu z
Touou. Ten mecz jest jednak dla nich szczególnie ważny, bo dla jednego z
zawodników będzie to być może ostatnia okazja do zagania, a zatem i zwycięstwa.
Niestety Aomine na każdym kroku wydaje się ich wyprzedzać, a jego zdolności
niemal nieograniczone. Czy Seirin może cokolwiek zdziałać na boisku i przeważyć
szalę zwycięstwa na swoją korzyść?
Jak ten czas szybko leci. Mam
wrażenie, że dopiero co zacząłem czytać "Kuroko's Basket", a już mam
za sobą piętnasty tom - czyli dokładnie połowę serii. I wciąż mam także ochotę
na dalsze tomy, bo przygody niewidzialnego gracza i jego kolegów dostarczają mi
lepszej rozrywki niż się spodziewałem, sięgając po ten tytuł. Jest tu i humor, i akcja, i starcia między potężnymi
zawodnikami, które wyglądają, jak w bitewniakach. Wiem, pisałem to wiele razy,
ale dla tych, którzy może nie czytali moich poprzednich recenzji warto to
powtórzyć.
Poza tym trudno też nie docenić
samych bohaterów. Są w końcu różnorodni, są sympatyczni - albo antypatyczni,
jeśli mowa o ich wrogach - chce się im kibicować, chce się by wygrali i dzieli
się z nimi te emocje. I to nawet wtedy, kiedy (tak, jak ja) nie przepadacie za
sportem. Każdy kto lubi shouneny będzie z "Kuroko's" zadowolony, a
miłośnicy koszykarskich wrażeń pokochają tę serię całym sercem. Tym bardziej,
że nie tylko scenariusz jest w niej świetny, ale także i szata graficzna trzyma
naprawdę wysoki poziom.
Tak więcej polecam gorąco. Jeśli
należycie do czytelników o jakich pisałem powyżej, Kuroko i reszta kupią Was, a
Wy, zanim się spostrzeżecie, będziecie zaciskać pięści i w duchu - albo na głos
- krzyczeć "Seirin do boju". Im akurat warto jest kibicować.
Komentarze
Prześlij komentarz