Dragons Rioting #4 - Watanabe Tsuyoshi

Z CYC… PISTOLETEM PRZY GŁOWIE


Seria „Dragons Rioting” od samego początku miała w sobie sporo satyry na gatunek shounen, ale tym razem autor postanowił podkręcić nieco te elementy. Zaczynając od pojawienia się bohatera z podobnymi, co Rintaro kłopotami, na sparodiowaniu pokémonowych walk skończywszy, twórca stara się puszczać do nas oko, kiedy to tylko możliwe. Nie zapomina przy tym jednak o pozostałych elementach, które przyniosły przecież serii popularność, więc wszyscy jej fani znajdą w tym tomie coś dla siebie.


Jest lato, jest gorąco i jest niebezpiecznie. Szczególnie na basenie, gdzie spotkać można niemal niekończące się ilość skąpo odzianych dziewczyn. Dla Rintaro to prawdziwy koszmar, ale pojawia się też światełko w tunelu w postaci jego: chłopaka, który ma podobny problem, jak on. Co prawda podniecanie go nie zabije, ale Marokichi chorobliwie boi się dziewczyn i niezbyt jest w stanie przebywać w ich obecności. Jaka to ulga dla naszego bohatera, że spotkał bratnią duszę, jaka radość… Ale nowy kolega skrywa niejedną tajemnicę i już wkrótce trzeba będzie je wszystkie odkryć.

Najpierw jednak na Rintaro czeka śledztwo. Ktoś kradnie bieliznę dziewczyn. Podejrzenia padają na jego dwóch zboczonych koleżków, ale ci najwyraźniej są niewinni. Na dodatek na miejscu zdarzenia chłopak zauważa pewną dziewczynę, która zaczyna uciekać na jego widok. Czyżby to ona była winna? A jeśli nie, to dlaczego tak się zachowuje? Jednocześnie dochodzi do ataków tajemniczej bestii na uczennice. Kto i dlaczego to robi? Rintaro nie będzie zadowolony z odpowiedzi…


Chłopak, który nie może się podniecić, bo umrze, jego chorobliwie bojący się dziewczyn nowy kolega i dziewczyna, która taki sam problem ma w stosunku do facetów. Mało prawdopodobne to wszystko? Tak! Naciągane? Oczywiście! Ale powiedzmy szczerze, kogo to obchodzi? Ta seria od początku taka była, ale przecież chodziło w niej o to, by móc śmiać się bez zwracania uwagi na sens, logikę i prawa fizyki – i nic na tym polu się nie zmieniło.


Namnożenie bohaterów z problemami daje nam więcej okazji do śmiechu, nie brakuje tu też szybkiej akcji, mnóstwa walk, a w tym tomie dostajemy na dodatek iście kryminalną zagadkę. A wszystko to, oczywiście, podlane solidną dawką lekkiej erotyki, która wylewa się na czytelnika właściwie z każdej strony, na kształt biustów wypadających z dekoltów.


Z „Dragons Rioting” najbardziej będą więc zadowoleni nastolatkowie. To w końcu seria dedykowana właśnie im. Na szczęście, dzięki umowności i satyrze, nie tylko oni będą się dobrze bawić, czytając całość.


Dziękuję wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.







Komentarze