KRYZYS,
KTÓRY ODMIENIŁ OBLICZE KOMIKSU
„Kryzys na nieskończonych Ziemiach”
to jeden z tych komiksów, które nie należą do najlepszych, ale ich znaczenie
dla historii opowieści obrazkowych jest tak wielkie, że powinny znaleźć się na
półce każdego fana. Stworzona przez duet Marv Wolfman / George Pérez maxiseria
była nie tylko największym w swej epickiej skali projektem w liczącej wówczas
pół wieku historii komiksów superbohaterskich, ale przede wszystkim dziełem,
które doskonale podsumowywało cały ten okres i zbierało wszystkie postacie,
jakie wówczas istniały w stajni DC. W konsekwencji całe uniwersum zostało
oczyszczone i ujednolicone, a przed twórcami otwarta została furtka do snucia
nowych, poważnych i dojrzałych opowieści, zapoczątkowując Współczesną Erę
Komiksu. Teraz, na kilka dni przed premierę jej kontynuacji zatytułowanej „Nieskończony kryzys”, pojawia się doskonała okazja by przypomnieć sobie tę opowieść i jej
znaczenie.
Historia opisana w dwunastu
zeszytach „Kryzysu na nieskończonych Ziemiach” opowiada nam o zagrożeniu, które
może zniszczyć życie we wszystkich możliwych światach. Kiedyś wszechświat był
jeden, został jednak podzielony na wiele alternatywnych. Teraz jednak wszystkie
z nich po kolei giną, czas ucieka, a bohaterowie nawet nie wiedzą, że coś
takiego w ogóle ma miejsce. Przynajmniej do momentu, kiedy niejaki Monitor
gromadzi ich by pomogli mu w uporaniu się z kryzysem. Oto bowiem niejaki
Antymonitor, jego zła wersja z alternatywnej rzeczywistości, niszczy światy by
przejmować ich moc. Kiedy nie zostanie już żaden, on osiągnie pełnię swoich możliwości.
By go powstrzymać, bohaterowie będę musieli połączyć siły nie tylko ze swoimi odpowiednikami
z innych Ziem, ale także i wrogami, a nawet odbyć podróż do początków samego
czasu. Pytanie jednak czy będą w stanie pokonać rosnącego w siłę wroga, skoro w
ich własnych szeregach jest zdrajca?
„Kryzys na nieskończonych Ziemiach”
powstał, bo przez 50 lat wydawania przez DC komiksów, namnożyło się bohaterów,
wątków i niejasnych fabuł, którym często brakowało spójności. Tym bardziej, że
wraz z początkiem Srebrnej Ery Komiksu wielu bohaterów z wcześniejszej epoki
zostało zastąpionych innymi o takim samym pseudonimie, ale zupełnie innej
historii. Pierwsze próby unormowania wszystkiego miały miejsce w roku 1961,
kiedy to w zeszycie "The Flash" #123
tytułowy bohater trafił do alternatywnego świata zamieszkałego przez jego
poprzednika – to tu narodziła się koncepcja multiwersum i innych rzeczywistości
– jednak dopiero w roku 1985 udało się w pełni wykorzystać ten pomysł i stworzyć
pierwszy w dziejach komiksowy event, „Kryzys…” (co prawda Marvel wyprzedził DC „Tajnymi
wojnami”, ale tylko dlatego, że dowiedział się o planach konkurenta).
Autorzy zebrali tu nie tylko
wszystkich bohaterów, jakich kiedykolwiek stworzył wydawca, ale też zdecydowali
się opowiedzieć historię istnienia całego uniwersum DC, łącząc tu właściwie wszystkie swoje komiksy w jedną całość. Oczywiście jednocześnie
zaczęli zabijać kolejne postacie, oczyszczając z nich świat, pozbyli się
alternatywnych Ziem, a co za tym idzie wątków z nimi związanych i scalili to,
co zostało w jeden twór. Od teraz trzeba było na nowo opowiedzieć przeszłość bohaterów,
bo nawet ona nie ostała się niezmieniona, a także znów rozbudowywać wymyślony
wszechświat. To jednak było już zadanie dla kolejnych twórców, którzy przejęli
po nich pałeczkę.
Wszystko to brzmi imponująco i momentami
robi niemałe wrażenie, jednakże historia sama w sobie nie jest zbyt porywająca.
Bohaterowie dużo rozmawiają, ale właściwie niewiele z tego wynika. Dużo też
walczą, ale w każdym świecie są to starcia będące kopią poprzednich. Natłok bohaterów
wprowadza chaos, przez co cierpią co ciekawsze wątki, które traktowane są
skrótowo… Itd., itd. Niemniej nadal jest ciekawie, bywa dramatycznie i
wzruszająco, a historia całego wszechświata DC jest czymś, co powinien przeczytać
każdy fan komiksów tego wydawcy. Zabrakło jednak pomysłu i zaszwankowało
wykonanie, bo fabuła jest infantylna, rozciągnięta na siłę by wcisnąć w nią jak
najwięcej postaci i momentami nużąca.
Za to absolutnie zachwyca szata
graficzna. Klasyczna kreska Péreza i z szacunkiem odnowiony kolor robią wielkie
wrażenie. Jest kolorowo, jest szczegółowo i realistycznie jest także. Do tego
mamy rewelacyjne wydanie, w twardej oprawie i z mnóstwem dodatków (koncepcjami
na historię, szkicami, zakulisowymi materiałami). Szkoda tylko, że dodatkowa
obwoluta nie została wydrukowana tak, by mogła służyć jako plakat, bo po części
tym właśnie powinna być.
I chociaż „Kryzys na nieskończonych
Ziemiach” ma sporo minusów, to wciąż niezła opowieść o wielkiej wadze dla
gatunku. Docenili ją czytelnicy, docenili też krytycy, umieszczając na liście
100 najlepszych powieści graficznych w historii wg „Wizarda”. Kto nie zna, powinien poznać
jak najszybciej i wyrobić sobie własne zdanie.
Chronologia czytania eventu i wydanych po polsku
tie-inów:
·
Kryzys na nieskończonych Ziemiach #1-3
·
Saga o potworze
z bagien #44-45
·
Kryzys na nieskończonych Ziemiach #4-5
·
Saga o potworze
z bagien #46
·
Kryzys na nieskończonych Ziemiach #6-12
Komentarze
Prześlij komentarz