PSY
TRZY czyli co ty @%$&* wiesz o rysowaniu
Było miło, lekko, prosto,
sympatycznie i zabawnie, a teraz nadszedł czas na koniec. A jaki jest to
koniec? Taki, jak początek i środek: udany, rozśmieszający, klimatyczny i pełen
uroku. Już przy okazji poprzedniego tomu pisałem, że szkoda mi żegnać się z tą
mangą, teraz, gdy ta chwila w końcu nadeszła, żal mi jeszcze bardziej. Bo
chociaż "Psy na mangę" to nieskomplikowana i niegrzesząca ani
oryginalnością, ani głębią, to jednak kupili mnie ci bohaterowie i ich świat.
Kanna i jej trzy psy na mangę powracają
po raz ostatni z kolejną porcją szalonych przygód, by przekonać się co oni
właściwie @%$&* wiedzą o rysowaniu! Tym razem czeka na nich walka nie tylko
o mangę Kanny, ale także o być albo nie być… ich klasy mangowej! W między
czasie nasi głup… bohaterowie przekonają się jak wygląda życie mangaki, będą
starać się zadebiutować, poznają nowego kolegę zachęconego dołączyć do ich
klasy, a główna bohaterka trafi na… przyjęcie organizowane przez wydawnictwo!
Kiedy sięgałem po "Psy na
mangę", spodziewałem się czegoś zupełnie innego. Po opisie manga kojarzyła
się z "Bakumanem" - całkiem słusznie zresztą, bo autorka się nim
inspirowała - miałem też nadzieję na romans (w końcu to shoujo o dziewczynie i
trzech przystojniakach), dostałem jednak komedię niemalże tematyki miłosnej. A
jednak nie rozczarowałem się, dałem się porwać całości i bawiłem znakomicie.
Całość, choć lekka, dawała wgląd w
kulisy pracy mangaki, obśmiewała nieco własny gatunek, bawiła się jego
schematami i przedstawiała całkiem ciekawe skecze. Miała też swój lekki,
depresyjno-komediowy klimat, a dla spragnionych poznania twórczości bohaterki
oferowała fragmenty jej mangi. A wszystko to sympatycznie, choć też w
nieskomplikowany sposób, narysowane i ładnie wydane.
Miłośnicy shoujo z pewnością będą z
"Psów na mangę" zadowoleni. To tylko trzy tomy, tylko lekka opowieść
ku poprawieniu humoru, a jednak ma coś w sobie. Warto ją więc poznać i
przekonać się co ma do zaoferowania.
Komentarze
Prześlij komentarz