STRAŻNICY
I X-MENI KONTRA CZARNY WIR
"Czarny Wir" to ostatni
event Marvela przed "Tajnymi wojnami" i wielkim restartem oraz
odświeżeniem i ujednoliceniem całego uniwersum. Do tego to ciekawa mimo swej
wtórności opowieść o Strażnikach Galaktyki i X-Menach, ważna dla serii z tymi
postaciami. Tym bardziej więc szkoda, że wydawca nie zdecydował się na opublikowanie
w Polsce całości. Na szczęście na czytelników z nad Wisły czekają cztery (z
trzynastu) rozdziałów całej opowieści. Wyrwane co prawda ze środka, ale
uzupełnione o pewien kontekst wyjaśniający to i owo. Dwa z nich znajdziecie w
albumie "All-New X-Men: Utopianie", pozostałe dwa w tym właśnie
komiksie, "Strażnicy Galaktyki: Po drugiej stronie lustra", udanym
zwieńczeniu serii Bendisa, która mimo rozdarcia całym eventem w
satysfakcjonujący sposób doprowadziła całość do końca.
W tym tomie na miłośników serii
czekają właściwie trzy fabuły. Na początek w kosmosie, tuż obok Strażników,
pojawia się transkopter SHIELD. Skąd się tu wziął, po co i jakie będą tego
konsekwencje? Wkrótce potem nasza szalona ekipa miesza się w międzygalaktyczny
konflikt, kiedy przedwieczny artefakt Czarny Wir, obdarowujący swoich
użytkowników kosmiczną mocą, wpada w ręce ojca Star Lorda. Quill wykrada go
jemu i łączy siły z X-Menami w starciu z Władcami Rzezi. Na koniec zaś nasz
bohater musi poradzić sobie z konsekwencjami faktu, iż został wybrany
prezydentem Spartaksu!
Kto czytał poprzednie tomy
"Strażników Galaktyki" ten doskonale wie czego spodziewać się po tym.
Kto nie czytał, chyba nie powinien zaczynać swojej przygody z nimi w tym
miejscu. "Po drugiej stronie lustra" nie jest historią autonomiczną,
choć pewną samodzielność tak czy inaczej posiada. Bendis kontynuuje tu nie
tylko opowieść, którą ciągnie od niemal trzydziestu zeszytów, ale i po raz
kolejny łączy treść z pisanymi przez siebie przygodami X-Menów. W efekcie powstał
tom, który powinien trafić w ręce miłośników mutantów, jeśli chcą w pełni (a
przynajmniej na tyle, na ile to w Polsce możliwe) poznać "Czarny
Wir". Tak samo i miłośnicy "Strażników" powinni poznać album
"Utopianie" z "All-New X-Men" żeby lepiej odnaleźć się w
opowieści.
Ale abstrahując od samego eventu,
na czytelników czeka tu całkiem sporo przygód utrzymanych w szybkim tempie i
podlanych solidną dawką humoru niczym z kinowych filmów o Strażnikach. Komiksy
ze Star Lordem, szopem Rocketem i resztą ich kosmicznej ferajny to lekka i
prosta, ale w dobrym tych słów znaczeniu rozrywka. Czasem widowiskowa, czasem
spokojniejsza, nieszczególnie przełomowa i raczej nie oferująca zbyt wiele
nowości, niemniej absolutnie warta poznania. Tym bardziej, że jest przy tym
naprawdę znakomicie narysowana, w sposób realistyczny, choć nie pozbawiony
lekkości i delikatności.
Miłośnicy Bendisa, "Strażników
Galaktyki" i komiksów Marvela będą zadowoleni. Aż szkoda, że to już
koniec, bo scenarzysta serii, tak jak w przypadku przygód X-Menów, pokazał nam,
że nawet z tak niewymagającej opowieści potrafi wykrzesać coś więcej, niż inni
twórcy. Ja ze swej strony polecam i czekam na kolejne projekty tego autora na
naszym rynku.
Komentarze
Prześlij komentarz