Strażnicy Galaktyki #6: Po drugiej stronie lustra - Brian Michael Bendis, Frank Cho, Valerio Shiti

STRAŻNICY I X-MENI KONTRA CZARNY WIR


"Czarny Wir" to ostatni event Marvela przed "Tajnymi wojnami" i wielkim restartem oraz odświeżeniem i ujednoliceniem całego uniwersum. Do tego to ciekawa mimo swej wtórności opowieść o Strażnikach Galaktyki i X-Menach, ważna dla serii z tymi postaciami. Tym bardziej więc szkoda, że wydawca nie zdecydował się na opublikowanie w Polsce całości. Na szczęście na czytelników z nad Wisły czekają cztery (z trzynastu) rozdziałów całej opowieści. Wyrwane co prawda ze środka, ale uzupełnione o pewien kontekst wyjaśniający to i owo. Dwa z nich znajdziecie w albumie "All-New X-Men: Utopianie", pozostałe dwa w tym właśnie komiksie, "Strażnicy Galaktyki: Po drugiej stronie lustra", udanym zwieńczeniu serii Bendisa, która mimo rozdarcia całym eventem w satysfakcjonujący sposób doprowadziła całość do końca.


W tym tomie na miłośników serii czekają właściwie trzy fabuły. Na początek w kosmosie, tuż obok Strażników, pojawia się transkopter SHIELD. Skąd się tu wziął, po co i jakie będą tego konsekwencje? Wkrótce potem nasza szalona ekipa miesza się w międzygalaktyczny konflikt, kiedy przedwieczny artefakt Czarny Wir, obdarowujący swoich użytkowników kosmiczną mocą, wpada w ręce ojca Star Lorda. Quill wykrada go jemu i łączy siły z X-Menami w starciu z Władcami Rzezi. Na koniec zaś nasz bohater musi poradzić sobie z konsekwencjami faktu, iż został wybrany prezydentem Spartaksu!


Kto czytał poprzednie tomy "Strażników Galaktyki" ten doskonale wie czego spodziewać się po tym. Kto nie czytał, chyba nie powinien zaczynać swojej przygody z nimi w tym miejscu. "Po drugiej stronie lustra" nie jest historią autonomiczną, choć pewną samodzielność tak czy inaczej posiada. Bendis kontynuuje tu nie tylko opowieść, którą ciągnie od niemal trzydziestu zeszytów, ale i po raz kolejny łączy treść z pisanymi przez siebie przygodami X-Menów. W efekcie powstał tom, który powinien trafić w ręce miłośników mutantów, jeśli chcą w pełni (a przynajmniej na tyle, na ile to w Polsce możliwe) poznać "Czarny Wir". Tak samo i miłośnicy "Strażników" powinni poznać album "Utopianie" z "All-New X-Men" żeby lepiej odnaleźć się w opowieści.



Ale abstrahując od samego eventu, na czytelników czeka tu całkiem sporo przygód utrzymanych w szybkim tempie i podlanych solidną dawką humoru niczym z kinowych filmów o Strażnikach. Komiksy ze Star Lordem, szopem Rocketem i resztą ich kosmicznej ferajny to lekka i prosta, ale w dobrym tych słów znaczeniu rozrywka. Czasem widowiskowa, czasem spokojniejsza, nieszczególnie przełomowa i raczej nie oferująca zbyt wiele nowości, niemniej absolutnie warta poznania. Tym bardziej, że jest przy tym naprawdę znakomicie narysowana, w sposób realistyczny, choć nie pozbawiony lekkości i delikatności.


Miłośnicy Bendisa, "Strażników Galaktyki" i komiksów Marvela będą zadowoleni. Aż szkoda, że to już koniec, bo scenarzysta serii, tak jak w przypadku przygód X-Menów, pokazał nam, że nawet z tak niewymagającej opowieści potrafi wykrzesać coś więcej, niż inni twórcy. Ja ze swej strony polecam i czekam na kolejne projekty tego autora na naszym rynku.

Komentarze