Strrraszna historia: Ci niewiarygodni Inkowie - Terry Deary, Martin Brown, Philip Reeve

JAK 260 NAJEŹDŹCÓW ZNISZCZYŁO 12-MILIONOWE  IMPERIUM


Seria „Strrraszna historia” to dokonały przykład na to, jak bez sztampy, ale za to w fascynujący i porywający sposób można opowiadać o historii. Wystarczy pasja plus nieco talentu pisarskiego i niezły rysownik, który uzupełni to wszystko cartoonowymi ilustracjami w sam raz dla młodych czytelników i powstanie twór, który potrafi porwać nawet tych, którzy faktów z przeszłości absolutnie nie trawią. Oczywiście nie udałoby się to bez pewnej dozy makabry i ciekawostek, jakich unikają nauczyciele. Na szczęście autorzy tej serii wiedzieli co chcą zrobić i jak zrobić to powinni i wykorzystali to naprawdę znakomicie. Nie ważne więc czy dopiero od tego tomu zechcecie zacząć z nią przygodę, czy też czytaliście inne części i doskonale wiecie czego się po „Inkach” spodziewać – zabawa i tak będzie dla Was znakomita.


Kojarzycie bitwę pod Termopilami? Jeśli nie, to – bez wnikania w szczegóły – chodziło w niej mnie więcej o to, że 300 dzielnych Spartan powstrzymało wówczas wielomilionową armię Perską. Jak ta legenda ma się do faktów to już będziecie musieli odkryć kiedyś sami, mi chodzi w tym momencie o dysproporcje obu stron i istotny detal – spryt, który pozwolił wygrać mimo takiej nierówności. Pytanie tylko po co o tym wspominam, skoro bitwa ta odbyła się w roku 480 p.n.e., a Państwo Inków postało dopiero w wieku XII? Z prostej przyczyny. Niniejsza książka opowiada o odwrotnej sytuacji, kiedy to 260 hiszpańskich najeźdźców zdołało zniszczyć 12-milionowe inkaskie imperium. Z drobną pomocą zarazków oczywiście.

Ale to przecież tylko jedna z nieliczonych ciekawostek jakie czekają na czytelników. Oprócz tego jest tu np. chronologia (a więc nie unikniecie dat!), są informacje o władcach (czyli poczet ich „królów’ też będziecie musieli poznać), dziesięć inkaskich przekazań, informacje o ich strojach, przepisach prawnych, o czasach podboju, wspaniałych świątyniach itd., itd. Stąd dowiecie się nawet jak Inkowie oczyszczali drogę, kiedy przeszedł po niej… chrześcijanin!


Jak to dobrze, że seria „Strrraszna historia” po latach wróciła na nasz rynek. Sam pamiętam ją z dzieciństwa, kiedy to pojawiła się w Polsce po raz pierwszy. Wtedy książeczki z tego cyklu miały mniejszy format, a okładki różniły się jeśli chodzi o opracowanie graficzne – nie były tak błyszczące, jak obecnie. Niezmienna pozostała jednak ich zawartość, pełna ciekawostek historycznych i wiedzy, podanych w sposób lekki, zabawny i wciągający.


Czytając „Tych niewiarygodnych Inków” czytelnik co chwila wybucha śmiechem. Nieraz też ze zdziwieniem i niedowierzaniem będzie wczytywał się w tekst, poznając fakty, które brzmią, niczym żart czy wymysł fantasty, a jednak są prawdziwe. Oczywiście, jak obiecuje tytuł, w trakcie lektury nie zabraknie też rzeczy strasznych, choć raczej należałoby je nazwać krwawymi i makabrycznymi. Nie martwcie się jednak (słowa te kieruję nie tylko do rodziców, ale też i co wrażliwszych odbiorców), wszystko tu jest dostosowane do wieku i ma na celu bardziej zaciekawić, niż zszokować czytelnika. Historia naszych przodków nie był zresztą delikatna i łagodna, o czym dzieci przekonują się też na lekcjach w szkole.


Ale książki z serii „Strrraszna historia” są o niebo ciekawsze, niż 99% wykładów nauczycieli, dlatego jeśli chcecie zainteresować dzieci przeszłością, podarowanie im jednej z nich będzie strzałem w dziesiątkę. W końcu jest tu wszystko to, co młodzi czytelnicy kochają, od fascynującej treści, po urocze ilustracje. I przy okazji całość jest atrakcyjna cenowo. Polecam.


A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.




Komentarze