PRAWIE,
JAK „HARRY POTTER”
Kiedy jakiś czas temu przeczytałem
zbiór krótkich form „Time Killers” oneshot, który został potem przekuty w „Ao
No Exorcist” był jedną z tych historii, które najmniej przypadły mi z niego do
gustu. A mimo to postanowiłem sięgnąć po tę właśnie serię. Dlaczego? Bo reszta
historii Kazue Kato okazała się naprawdę znakomita i kupiła moje serce. I nie
żałuję, bo to ciekawa manga, choć na razie mam wrażenie, że dopiero zaczyna się
rozkręcać.
Rin Okamura ma piętnaście lat i
jest chłopakiem, który ciągle pakuje się w kłopoty. Jako sierota, wychowywany
wraz z bratem przez księdza Fujimoto, wiedzie niezbyt ciekawy żywot. Z jednej
strony nie ma pojęcia, co chciałby robić w życiu, z drugiej jego charakter na
każdym kroku przysparza mu problemów, a on sam, nawet jeśli się stara, nie
potrafi z nich wybrnąć. Już wkrótce jednak jego życie wywróci się do góry
nogami, gdy chłopak odkryje, że jest synem samego Szatana, a jego opiekun to
nikt inny tylko egzorcysta. Gdy tragedia dosięgnie Rina, nastolatek zdecyduje
się samemu zostać egzorcystą i… skopać dupę swojemu ojcu. By to jednak zrobić, będzie
musiał wstąpić do szkoły, gdzie zacznie się jego prawdziwa przygoda…
Pierwsze skojarzenia podczas
lektury? Trudno by były inne – to typowy shounen z bohaterem wybrańcem, listą
wrogów do pokonania, supermocami i sekretami własnej przeszłości. Problemy
rodzinne i bycie sierotą też idealnie wpasowywały się w ten schemat. Ale zaraz
potem akcja nieco się zmieniła, bohater trafił do szkoły i… Właśnie, weźmy
sierotę z tajemniczą przeszłością, który odkrywa że posiada niezwykłe moce.
Dodajmy do tego, że wkrótce trafia do miejsca, gdzie ma się uczyć jak
wykorzystać swoje zdolności, jak przyrządzać eliksiry do walki z demonami itd.,
itd. Nawet sama placówka kryje w sobie niejedną niezwykłą rzecz, ot choćby klasę
pełną demonów. Brzmi jak „Harry Potter”? Owszem, ale to żaden minus. Wręcz
przeciwnie.
Na szczęście autorka nie
zapomniała, że nie robi kopii brytyjskiego hitu, który swoją drogą prywatnie
uwielbiam. Serwuje nam więc swoje własne podejście do tematyki, klimat i akcję
typowe dla shounenów i dużo humoru. Jest tu wiele interesujących scen, jest
lekkość, a szata graficzna wypada naprawdę znakomicie. Nie jest co prawda tak
realistyczna, jak to mogliśmy podziwiać w „Time Killers”, ale i tak jest miła
dla oka, a dalszy plan pokazuje, że Kato starała się przemycić tak wiele
detali, jak tylko mogła.
Polecenie całości to już tylko
formalność. „Ao No Exorcist” to kolejna seria, która spodoba się miłośnikom
shounenów, ale także i fanom „Pottera”. Ja jestem ciekaw co z tego wyniknie,
więc pewnie nie prędko skończę z nią swoją przygodę.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz