NA
WOJNIE ZE STEINBECKIEM
Steinbeck to pisarz wielki i nikt
temu chyba nie zaprzeczy. Bo tylko wielki pisarz potrafi w jakże prostej
opowieści, jaka było jego chyba najbardziej znane dzieło, „Myszy i ludzie”,
wywołać tak wielkie emocje, poruszyć intelektualnie, zachwycić obrazem
społeczeństwa i psychologią bohaterów – a wszystko to w książce, którą śmiało
można nazwać nie powieścią, a krótką nowelką. Żeby sztuka taka udała mu się
raz, nie świadczyłoby to pewnie o jego mistrzostwie, ale przecież każdy jego utwór
potwierdzał tylko klasę pisarza. I nie inaczej jest z jego twórczością non
fiction, czego dobrym dowodem jest niniejszy tytuł, zabierający nas w podróż do
czasów drugiej wojny światowej.
Jaka jest wojna według Steinbecka? To
kluczowe pytanie, jakie należy zadać, bo to od autora zależy co przedstawi nam
w swoim dziele, a wybierając książkę tego konkretnego, musimy być gotowi na
konkretne podejście do tematu. Podobnie, jak to było w przypadku innej jego
relacji, znakomitego „Dziennika z podróży do Rosji”, tak i tu pisarz nie skupia
się na miejscach ani bitwach, a czymś bliższym każdemu z nas – ludziach.
Początek lat 40. XX wieku. Trwa
druga wojna światowa. Jej losy nie są jeszcze przesądzone, ale Stany
Zjednoczone dołączyły już do konfliktu. Steinbeck na zlecenie dziennika
"New York Herald Tribune" zaczyna pisać relacje z codziennego życia
żołnierzy amerykańskich. Ich trudy, lęki, drobne radości i tęsknoty, w których
sam uczestniczy, spisuje w typowy dla siebie, wnikliwy sposób, konfrontując je
– bez zbędnego patosu czy skupiania się na wielkich sprawach – z okrucieństwem
atakującym ich ze wszystkich stron. Zainteresowany głownie drobnymi sprawami i
najmniejszymi trybikami w wojennej machinie, przypomina nam czym jest konflikt
zbrojny i kto jest w tym wszystkim najważniejszy, nawet jeśli znika z kart
historii zepchnięty przez ogólne tematy.
Co prawda „Była sobie wojna”,
podobnie jak inna książka Steinbecka poruszająca tę tematykę, „Bombs Away: The
Story of a Bomber Team”, powstała na zamówienie, podstawową rzeczą, która je
różni jest prosty fakt. „Bombs” miało przede wszystkim służyć wzmocnieniu
morale i zachęcić mężczyzn do wstępowania do wojska, „Wojna” natomiast stanowi
szczerą i poruszającą relację z pierwszej ręki. Świetnie napisaną, literacko wysmakowaną,
ale prawdziwą i zapadającą w pamięć. Wojny się nie skończyły, choć zmieniły się
rodzaje stron i sam ich wygląd. Sedno jednak pozostało takie samo i dlatego
dzieło Steinbecka jest wciąż tak aktualne i świeże.
Tym bardziej ciesy fakt, że „Była
raz wojna” w końcu ukazała się na naszym rynku. To znakomite dzieło nie tylko
dla miłośników Steinbecka, chociaż oni koniecznie powinni je poznać, ale przede
wszystkim znakomita pozycja dla każdego, kto interesuje się historią drugiej
wojny światowej. Przede wszystkim to jednak doskonały przykład na to, jak
powinno się pisać podobną literaturę. Dlatego polecam bardzo, bardzo gorąco.
Komentarze
Prześlij komentarz