KWINTESENCJA
SPIDER-MANA
Ileż to lat czekałem na to, by
„Ultimate Spider-Man”, bodajże najlepsza seria z przygodami Pajęczaka (a
przynajmniej od początku do końca trzymająca najrówniejszy, rewelacyjny
poziom), zaczęła regularnie ukazywać się na naszym rynku. Gdy przed laty
nieodżałowane wydawnictwo TM-Semic zaczęło wydawać ten tytuł, a potem przerwało
go, by już nigdy do niego nie wrócić, wciąż miałem nadzieję, że w końcu ktoś
zrobi to za nie. W ramach „Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela” ukazały się co
prawda trzy tomy najważniejszych części „USM”, ale to była tylko kropla w morzu
moich czytelniczych potrzeb. Na szczęście Egmont w końcu zdecydował się sięgnąć
po „Ultimate’a” i w tym momencie na rynku pojawił się już drugi, zbiorczy tom
tej serii. Tom rewelacyjny, porywający i wciągający, jak diabli. Ale co się
dziwić, dzieło Bendisa to kwintesencja Spider-Mana w najczystszej postaci i mix
wszystkiego, co w nim najlepsze, uwspółcześniony na dodatek i atrakcyjny
zarówno dla stałych czytelników, do których scenarzysta wciąż puszcza oko, jak
i zupełnie nowych odbiorców.
Pater w końcu nauczył się, jak być
Spider-Manem (a przynajmniej na tyle, by jakoś sobie radzić w superbohaterskim
fachu), wyznał też prawdę o swej sekretnej tożsamości MJ, ale jego życie
bynajmniej się nie uspokoiło. Nie ma już co prawda problemów z ciągłym
odwoływaniem spotkań z rudą przyjaciółką, jednak oto budzi się Doc Ock, po
wydarzeniach z poprzedniego tomu i odkrywa czym się stał. Prowadzi to do jego
przekształcenia w potężnego wroga, z którym Spider-Man będzie już wkrótce
musiał stanąć do boju. Ale to zaledwie początek tego, co na niego czeka. W
mediach pojawia się bowiem Kraven Łowca, showman i myśliwy, który ogłasza, że
zapoluje (z zamiarem zabicia go) na Spidera! Jakby tego było mało, szkolny
kolega Petera, Kong, zaczyna łączyć fakty i dochodzi do wniosku, że ugryzienie
nastolatka przez Pająka i pojawienie się herosa w pajęczym stroju to nie
przypadek i zaczyna rozpowiadać wśród uczniów, że Parker jest Spider-Manem. A
na horyzoncie już czają się kolejne zmiany, bo pojawia się… Gwen Stacy!
Ależ ta seria jest świetna. Bendis
to obok Marka Millara chyba najważniejszy i najlepszy współczesny twórca
komiksowy. Obaj, zapoczątkowując uniwersum Ultimate nie tylko zrobili rewolucję
na wzór duetu Miller/Moore z lata 80. czy Gaiman/Ennis dekadę później, ale
przenieśli komiksy Marvela w wiek XXI. O Millarze pisałem już wiele, i wiele
jeszcze napiszę, teraz pora skupić się na Bendisie. Bendisowi bowiem
zawdzięczamy uwspółcześnienie najpopularniejszego bohatera Ameryki, Pająka, a
co za tym idzie, przeniesienie na ekran jego pomysłów. Kinowa trylogia o
Spiderze Sama Raimiego opierała się właśnie na jego komiksach z tej serii, ale
w porównaniu z nimi wypad blado.
Już sama fabuła całości jest
rewelacyjna. Szybka akcja, świetny klimat i skupienie się na najlepszych
elementach mitologii Spider-Mana, z jednoczesnym podkręceniem ich do maksimum,
daje powalający efekt. Świetne są też liczne smaczki dla fanów, które mógłbym
wymieniać godzinami, ale każdy jednak powinien odkryć je sam. Do tego
scenarzysta doskonale koresponduje z materiałem źródłowym, jednocześnie
zaludniając wymyślony na nowo świat Pajęczaka fascynującymi postaciami. Weźmy MJ,
która jest charakterna, strzela fochy, ale to nadal dziecko uwielbiające
pluszaki. Kraven natomiast to pozer, który nawet nie wierzy w swój program i
wszystko co robi, robi dla sławy. Świetna jest też Gwen Stacy, po raz pierwszy
pojawiająca się w tym tomie – zadziorna, ostra, ale z zasadami. I Kong, alter
ego samego Bendisa, cwany, zawadiacki w stylu Flasha, ale świeży, oryginalny i
psychologicznie pogłębiony.
Dodajcie do tego znakomitą szatę
graficzną (co prawda wolałem prace Bagleya tworzone dla „Amazing Spider-Mana” z
lat 90. XX wieku, ale i tu wypada dobrze) oraz rewelacyjne wydanie, a
otrzymacie komiks, który powinien znaleźć się kolekcji każdego miłośnika
Spider-Mana i Marvela. Komiks doskonały dla młodzieży i dorosłych, spójniejszy
od „Amazinga” i konsekwentnie poprowadzony właściwie od pierwszych stron. Oby
Egmont wydał nie tylko całość, ale także i poboczne serie i eventy z nim
powiązane, bo są tego warte.
Komentarze
Prześlij komentarz