DUCHY
PRZESZŁOŚCI
W świecie horrorów mnóstwo jest
opowieści o duchach – zarówno tych dosłownych, jak i w mniej oczywistym tego
słowa znaczeniu. Czym zatem wyróżnia się dzieło Petera Strauba? Bo że wyróżnia,
jasno mówią nam jego kultowy status i liczne naśladownictwa, jakie powstały
przez lata. Przede wszystkim wypadałoby wymienić dojrzałość literacką, jaką
rzadko w literaturze grozy się spotyka, ale także i siłę wizji oraz wymowy,
które sprawiają, że „Upiorna opowieść” z czasem rzeczywiście staje się upiornym
doświadczeniem, o którym nie prędko się zapomina.
Pięciu staruszków. Małe miasteczko.
I opowieści o duchach. Milburn w stanie Nowy Jork, lata 70. XX wieku. Pięciu
długoletnich przyjaciół określających się mianem stowarzyszenia Chowder spotyka
się by snuć upiorne historie. Ich samych jednak łączy równie upiorna
przeszłość, która w końcu daje o sobie znać, gdy jeden z nich umiera. Koszmary,
jakie zaczynają nękać pozostałych, jasno przepowiadają ich los. Mężczyźni będą
musieli zmierzyć się z błędem młodości, za który przyszła pora zapłacić…
najwyższą cenę.
Peter Straub, nagrodzony w swej
karierze Bram Stoker Award, World Fantasy Award czy International Horror Guild,
może nie jest na polskim rynku szczególnie znany, ale to jedna z legend
horroru. Nad Wisłą ukazało się co prawda kilka jego dzieł, ale najbardziej
kojarzony jest chyba z dwóch całkiem udanych powieści napisanych wspólnie ze
Stephenem Kingiem – mistrzem horroru, którego chyba nikomu nie trzeba
przedstawiać, a który inspirował się „Upiorną opowieścią” tworząc „Metodę
oddychania” i „To”. King zresztą zachwycał się niniejszym dziełem także w
swojej po części autobiograficznej, a po części stanowiącej analizę
popkulturowych opowieści grozy książce „Danse Macabre” określając je mianem
jednego z najlepszych horrorów XX wieku. I całkiem słusznie.
„Upiorna opowieść” to bowiem
dzieło, które powielając gatunkowe schematy i tkwiąc korzeniami w
dziewiętnastowiecznej literaturze grozy, wymyka się zaszufladkowaniu. To nie
jest horror ekstremalny i skoncentrowany tylko na akcji, choć tej nie brakuje
już od pierwszych stron. To także nie powolnie snująca się opowieść, skupiona
na pozornie odartych ze strachu elementach, mimo iż Straub zapewnia nam dobre
zaplecze obyczajowo-psychologiczne i bywa, że leniwie prowadzi swoją fabułę. „Upiorna
opowieść” także równie bliska jest dziełom Kinga, co im daleka. Ma po prostu
swój własny charakter, stylistycznie i pod względem konstrukcji, tkwiąc na
styku klasyki i literatury grozy typowej dla swego okresu – a wręcz wyprzedzając
go. Do dziś zresztą wiele rzeczy pozostaje świeżych i rzadko spotykanych, a
klimatem powieść Strauba bije na głowę większość współczesnych horrorów.
Czy jest zatem wolna od minusów?
Nie, bo czasem trafi się banał, a czasem autor z czymś przesadzi, ale wszystko
to ginie gdzieś w tym, co dobre. Kto ceni literacką grozę, koniecznie powinien
„Upiorną opowieść” poznać. To świetne dzieło, które dostarcza solidnej dawki
(ponad 600 stron) znakomitej rozrywki na naprawdę dobrym poziomie. Polecam
gorąco, dobrze że ktoś zdecydował się wznowić to dzieło po dwudziestu pięciu
latach i mam nadzieję, że kolejne książki Strauba doczekają się swoich wznowień
/ premier w naszym kraju.
Komentarze
Prześlij komentarz