Lou! #1: Codziennik - Julien Neel

Z HUMOREM I WDZIĘKIEM


Linia wydawnicza „Komiksy są super” to spore pozytywne zaskoczenie. Wszystkie tytuły ją otwierające okazały się naprawdę znakomitymi pozycjami, dostarczającymi dobrej rozrywki właściwie dla całej rodziny. I nie inaczej jest z „Lou”, sympatyczną opowieścią będącą bardzo udanym mixem komediowo-obyczajowych motywów, z odpowiednim przesłaniem i uroczą, ewoluującą na naszych oczach szatą graficzną.


Lou ma dziesięć lat, mnóstwo uroku i jeszcze więcej rozpierającej ją energii. Wychowywana samotnie przez matkę pisarkę, wykazującą niezdrowe zainteresowanie grami komputerowymi, które potrafią pożreć cały jej czas, zmaga się z problemami jakie nastręcza jej wiek. Pierwsze miłości, szkolne troski, wyśmiewanie przez rówieśników (Lou, jak na artystyczną duszę przystało, sama projektuje swoje ubrania, co bywa różnie odbierane), poznawanie nowych ludzi… Czas spędza albo ze swoją matką, która jest niczym jej koleżanka, albo z najlepszą przyjaciółką Miną. Problemów nigdy nie brakuje, ale mała Lou ze wszystkimi radzi sobie z humorem i wdziękiem.


Lekka, prosta, ale podana z realizmem i wcale nie głupia – tak najprościej można podsumować serię „Lou”. Jak na europejski komiks humorystyczny przystało, całość składa się z serii jednostronicowych historyjek, które można czytać zarówno niezależnie od siebie, jak i jako większą całość. Każda z nich ma bawić i śmieszyć, ale w mądry i wartościowy sposób i dokładnie to robi – na dodatek w bardzo dobrym stylu.


Bo przygody Lou i jej matki to zbiór życiowych, obyczajowych humoresek traktujących o codziennym życiu. Życiu u boku samotnej matki, która sama jest dziecinna i nie do końca bierze świat na poważnie. Na naszą bohaterkę czekają trudy dorastania, pierwszej miłości, kontaktów z najróżniejszymi ludźmi i odwiedzanie równie różnorakich miejsc. Każdą z tych rzeczy spisuje w swoim pamiętniku, w sposób prześmiewczy, ale jakże trafny i nastrojowy. Wszystko to sprawia, że „Lou” doskonale sprawdza się zarówno jako rozrywka dla dzieci, jak i starszych czytelników. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, chociaż dla każdego będzie to coś zupełnie innego, ale to już pozostawiam do odkrycia Wam.


Ilustracje w tej serii, barwne i miłe dla oka, jak pisałem na wstępie, ewoluują na naszych oczach. Rysunki przez cały czas są proste (i to bardzo), choć zagęszczenie kadrów i ciekawie oddane tła robią naprawdę przyjemne wrażenie. Z czasem jednak kreska zyskuje delikatności, stając się dowodem wprawy, jakiej w tworzeniu tego dzieła nabrał autor. Wszystko to, wraz z ciekawymi scenariuszami, składa się na kolejny naprawdę udany tytuł słusznie nagrodzony na festiwalu w Angoulême. Ja ze swej strony polecam, bo to kawał znakomitej rozrywki na dobrym poziomie.


A wydawnictwu Egmont dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


Komentarze