OTCHŁAŃ
SPOGLĄDA W NAS
„Made in Abyss”, mangowa nowość od
wydawnictwa Kotori, to, przynajmniej graficznie, rzecz dość nietypowa jak na
komiks pochodzący z Kraju kwitnącej wiśni. Co oczywiście stanowi bardziej
ciekawostkę, niż rzecz, która w jakikolwiek sposób wpływa na odbiór całości. A
historię tu przedstawioną czyta się naprawdę przyjemnie i z równie dużą
przyjemnością ogląda.
Niemal dwa tysiące lat temu na
nieznanej wyspie na południowym morzu Beoluskim odkryto ogromną rozpadlinę o
średnicy kilometra. Nikt nie miał jednak pojęcia, jak głęboka jest ta dziura
ziejąca w ziemi, a co więcej chroniło ją pole siłowe, uniemożliwiające
obserwację z powietrza. Dlatego miejsce to zaczęło przyciągać wszelkiej maści
rządnych przygód ludzi i badaczy, chcący odkryć tajemnicę systemu jaskiń
nazwanego ostatecznie Otchłanią. Doprowadziło to do osiedlenia się tam wielu z
nich i zaludnienia terenu, który obecnie przypomina typowe miasta. Ludzie żyją
tu z odkrywania sekretów Otchłani, ale nie jest to zajęcie bezpieczne. Wszędzie
czają się krwiożercze bestie i inne zagrożenia, ale na śmiałków czekają też
pewne nagrody – dziwne relikty, których przeznaczenia nikt nie rozumie.
Nad Otchłanią mieszka Riko, jedna z
wielu dzieci, które marzą o zastaniu Czeluśnikami. Na razie to jedynie
pragnienie, ale już wkrótce może się ono ziścić. A co wtedy czeka na
dziewczynkę i jej przyjaciół?
Lekka, prosta, sympatyczna i z
całkiem niezłym pomysłem na fabułę – tak w skrócie podsumować można „Made in
Abyss”, przygodową mangę opowiadającą o losach dziecięcych bohaterów. Tajemnica
łączy się tu z humorem, dramatyczne wydarzenia z uroczymi scenami, a dziecięca
niewinność z nutą erotyki i niebezpieczeństwami. Wszystko to czyta się lekko,
przyjemnie i choć na razie nie w pełni wykorzystano tu potencjał fabuły, rzecz
jest całkiem udana. Przyjemną lekturę gwarantują zresztą szybka akcja, ciekawy
klimat, szczypta humoru i sympatyczne postacie, połączone ze sobą za pomocą
nieskomplikowanej fabuły.
Warto jednak zauważyć dość nietypową,
jak na mangę szatę graficzną. Nie mówię tu wcale o stylu, bo ten jest typowy
dla japońskich komiksów, kreska i design postaci przypominają nawet nieco prace
ojca „Dragon Balla”, Akiry Toriyamy, a o wykonaniu. Całość bowiem pozbawiona
jest tuszu, to, co dostajemy to nic innego, jak szkice w ostatecznej fazie,
uzupełnione o całą gamę odcieni szarości, zastępujących tu typowe rastry. Efekt
końcowy jest jednak ciekawy, daleki od niechlujności, bo ilustracje zostały
dopracowane w najdrobniejszych szczegółach, a całość autentycznie wpada w oko.
Miłośnicy mang z gatunku fantastyki
i przygody będą z tej serii zadowoleni. To lekka, prosta rzecz, ale ma swój
charakter i przyjemnie jest wniknąć w ten świat. Momentami nawet bardzo.
Tytuł dostępny tu:
Komentarze
Prześlij komentarz