Saga o Potworze z Bagien, tom 2 - Alan Moore, John Totleben, Stan Woch

PLEJADA POTWORÓW


Być może „Saga o potworze z bagien” nie jest zbyt rozpoznawalnym tytułem DC na polskim rynku. Nie ma się zresztą co temu dziwić, Swamp Thing nie należy do ścisłej czołówki komiksowych herosów, a filmowa adaptacja jego przygód, przygotowana przez legendę horroru, Wesa Cravena, na kolana nikogo nie powaliła. Ale to nie znaczy, że nie warto sięgnąć po komiksy o nim. Wystarczy, że zobaczycie nazwisko scenarzysty tej serii, a wszelkie wątpliwości, jakie możecie mieć, rozwieją się w mgnieniu oka. Bo Alan Moore to gigant komiksowy, człowiek, który w swojej karierze nie stworzył chyba ani jednego złego zeszytu, a zarazem zrewolucjonizował cały rynek opowieści graficznych. „Saga o potworze z bagien” zaś to jedno z najlepszych dokonań w jego karierze: przejmujący, bardzo ludzki i skłaniający do myślenia horror, który po dziś dzień pozostaje aktualny, świeży i wprost porażający.


Potwór z bagien. Alec Holland. Naukowiec, który zginąwszy w wybuchu, stał się rośliną. Bestią, walczącą o swoje człowieczeństwo. Przeżył już wiele, z wieloma problemami się zmagał, jeszcze więcej czeka na niego teraz, kiedy do pokonania będzie miał prawdziwą plejadę stworzeń doskonale znanych z horrorów. Kiedy na scenie pojawia się John Constantine, Potwor z bagien wyrusza na wyprawę, która odkryje przed nim jego dziedzictwo. A na tym wcale nie koniec, bo największe zło dopiero nadciąga i obaj bohaterowie będą potrzebowali m.in. Deadmana, Widmowego Przybysza i Etrigana by stawić mu czoła…


O historii wydawania „Sagi o potworze z bagien” krótko pisałem przy okazji recenzowania pierwszego tomu, pozwólcie więc, że nie będę się powtarzał i od razu przejdę do sedna. To, że po album – a właściwie wszystkie tomy tej serii – warto jest sięgnąć już pisałem, ale nadal pozostaje pytanie, dlaczego warto. Miłośników horrorów przekonywać do tytułu nie muszę, kwestia jednak co z całą resztą fanów komiksów. I, co ważniejsze, co z innymi – bo oni także znajdą tu coś dla siebie.


A zatem po kolei. Co jest takiego niezwykłego w tym tytule? Dokładnie to samo, co w innych Alana Moore’a. W swoim scenariuszu artysta ten połączył grozę i akcję z historią miłosną i rozważaniami na temat ludzkiego życia, tego, co czyni każdego z nas człowiekiem i samą naturą. Nie zapomniał też o tym, by spojrzeć na polityczno-społeczne strony opowiadanej przez siebie historii i zanalizować swoje czasy i mentalność ówczesnych ludzi (seria powstała w latach 80.). A wszystko to zrobił w stylu tak pięknym fascynującym i literacko satysfakcjonującym, że nawet przeciwnicy komiksu znajdą tu coś dla siebie i docenią jego zamysł i wykonanie.


Oczywiście mówiąc o wykonaniu nie można także pominąć doskonałych ilustracji. Klasyczna, czysta i mroczna kreska oraz prosty, ale urzekający kolor, składają się na rzecz wizualnie imponującą i budzącą wiele emocji. Do tego dochodzi doskonałe zbiorcze wydanie, które znakomicie prezentuje się na półce i dostarcza solidnej dawki rozrywki. Polecenie całości będzie jedynie formalnością, ale muszę to zrobić. Kochacie ambitne komiksy? Cenicie dobre, zapadające w pamięć i skłaniające do myślenia historie? Koniecznie poszukajcie wśród nowości „Sagi o potworze z bagien”. Nie pożałujecie, tym bardziej, że to tu debiutuje John Constantine, przyszły bohater serii „Hellblazer”, którego wygląd inspirowany był Stingiem.

Komentarze