PLEJADA
POTWORÓW
Być może „Saga o potworze z bagien”
nie jest zbyt rozpoznawalnym tytułem DC na polskim rynku. Nie ma się zresztą co
temu dziwić, Swamp Thing nie należy do ścisłej czołówki komiksowych herosów, a
filmowa adaptacja jego przygód, przygotowana przez legendę horroru, Wesa
Cravena, na kolana nikogo nie powaliła. Ale to nie znaczy, że nie warto sięgnąć
po komiksy o nim. Wystarczy, że zobaczycie nazwisko scenarzysty tej serii, a
wszelkie wątpliwości, jakie możecie mieć, rozwieją się w mgnieniu oka. Bo Alan
Moore to gigant komiksowy, człowiek, który w swojej karierze nie stworzył chyba
ani jednego złego zeszytu, a zarazem zrewolucjonizował cały rynek opowieści
graficznych. „Saga o potworze z bagien” zaś to jedno z najlepszych dokonań w
jego karierze: przejmujący, bardzo ludzki i skłaniający do myślenia horror,
który po dziś dzień pozostaje aktualny, świeży i wprost porażający.
Potwór z bagien. Alec Holland.
Naukowiec, który zginąwszy w wybuchu, stał się rośliną. Bestią, walczącą o
swoje człowieczeństwo. Przeżył już wiele, z wieloma problemami się zmagał,
jeszcze więcej czeka na niego teraz, kiedy do pokonania będzie miał prawdziwą
plejadę stworzeń doskonale znanych z horrorów. Kiedy na scenie pojawia się John
Constantine, Potwor z bagien wyrusza na wyprawę, która odkryje przed nim jego
dziedzictwo. A na tym wcale nie koniec, bo największe zło dopiero nadciąga i
obaj bohaterowie będą potrzebowali m.in. Deadmana, Widmowego Przybysza i
Etrigana by stawić mu czoła…
O historii wydawania „Sagi o
potworze z bagien” krótko pisałem przy okazji recenzowania pierwszego tomu,
pozwólcie więc, że nie będę się powtarzał i od razu przejdę do sedna. To, że po
album – a właściwie wszystkie tomy tej serii – warto jest sięgnąć już pisałem,
ale nadal pozostaje pytanie, dlaczego warto. Miłośników horrorów przekonywać do
tytułu nie muszę, kwestia jednak co z całą resztą fanów komiksów. I, co
ważniejsze, co z innymi – bo oni także znajdą tu coś dla siebie.
A zatem po kolei. Co jest takiego
niezwykłego w tym tytule? Dokładnie to samo, co w innych Alana Moore’a. W swoim
scenariuszu artysta ten połączył grozę i akcję z historią miłosną i
rozważaniami na temat ludzkiego życia, tego, co czyni każdego z nas człowiekiem
i samą naturą. Nie zapomniał też o tym, by spojrzeć na polityczno-społeczne strony
opowiadanej przez siebie historii i zanalizować swoje czasy i mentalność
ówczesnych ludzi (seria powstała w latach 80.). A wszystko to zrobił w stylu
tak pięknym fascynującym i literacko satysfakcjonującym, że nawet przeciwnicy
komiksu znajdą tu coś dla siebie i docenią jego zamysł i wykonanie.
Oczywiście mówiąc o wykonaniu nie
można także pominąć doskonałych ilustracji. Klasyczna, czysta i mroczna kreska
oraz prosty, ale urzekający kolor, składają się na rzecz wizualnie imponującą i
budzącą wiele emocji. Do tego dochodzi doskonałe zbiorcze wydanie, które
znakomicie prezentuje się na półce i dostarcza solidnej dawki rozrywki.
Polecenie całości będzie jedynie formalnością, ale muszę to zrobić. Kochacie
ambitne komiksy? Cenicie dobre, zapadające w pamięć i skłaniające do myślenia
historie? Koniecznie poszukajcie wśród nowości „Sagi o potworze z bagien”. Nie
pożałujecie, tym bardziej, że to tu debiutuje John Constantine, przyszły
bohater serii „Hellblazer”, którego wygląd inspirowany był Stingiem.
Komentarze
Prześlij komentarz