Felix, Net i Nika powracają! Autor ich
przygód, Rafał Kosik, długo kazał miłośnikom serii czekać na nowy tom, bo aż trzy
lata – a przecież przyzwyczaił ich do serwowania co rok nowej części. Ale, jak
zwykle, warto było. Bo chociaż to już piętnasta odsłona cyklu i można by
sądzić, że pisarzowi wyczerpały się pomysły – tym bardziej, że całość pod
wieloma względami przypomina „Orbitalny spisek” (historię opisaną w piątej i
szóstej części) – to i tak zabawa z „FNiN” jest znakomita, wciągająca, mądra i
trzyma poziom, do jakiego Kosik przyzwyczaił nas przez czternaście lat
wydawania serii.
W życiu bohaterów zachodzą kolejne
wielkie zmiany. A właściwie to zmienia się cały ich świat – dosłownie. A
wszystko to, jak zawsze, zaczyna się niewinnie. Po szalonych, pełnych przygód i
niebezpieczeństw wakacjach, nadchodzi czas powrotu do szkoły. Felix, Net, Nika
i ich przyjaciele prosto z drugiej klasy gimnazjum trafiają do pierwszej
liceum. Czyżby byli tak genialni, że przeskoczyli jedną klasę? Cóż, na pewno
nie można im odmówić inteligencji i wiedzy – przynajmniej w interesujących ich
dziedzinach – jednak nie o to chodzi. Zmiany polityczne w kraju doprowadziły
także do zmian w szkolnictwie, rząd likwiduje gimnazja, a uczniowie siłą rzeczy
zaczynają naukę w szkole średniej. Jak się można domyślić, reorganizacja
nastręcza nowych problemów, ale na wszystkich czeka o wiele trudniejsza
sytuacja, w której będą musieli się odnaleźć.
W jednej chwili kończy się świat,
jaki wszyscy znają. Prąd zostaje wyłączony, internet przestaje działać, a to
zaledwie początek. Gdy ludzie nie mogą już polegać na osiągnięciach techniki,
do których przywykli przez lata, a jedzenia i wody zaczyna brakować, Felix, Net
i Nika, tak jak reszta świata, będą musieli jakoś uporać się z cywilizacyjną
zapaścią i jednocześnie wyjaśnić, co się dzieje. Pytanie tylko czy będą w
stanie po raz kolejny uratować sytuację, pozbawieni rzeczy, które zawsze im w
tym pomagały?
Jak pisałem na wstępie, „Koniec
świata jaki znamy” pod wieloma względami kojarzy mi się ze znakomitym „Orbitalnym
spiskiem”. Tu i tam mamy odliczanie do pewnego katastrofalnego w skutkach
wydarzenia, a światu grozi wielka tragedia. Podobnie rzecz ma się z niektórymi
pomysłami czy scenami, ale te przypominają także momenty z innych książek
cyklu. Co nie jest przecież nowością, bo Kosik już od pewnego czasu kolejne
tomy „FNiN” buduje na tym, co wcześniej, przestawiając nieco rzeczy, kolejne
zmieniając i dodając do nich solidną dawkę nowych drobiazgów, które sprawiają,
że czytelnik nie czuje, że ma do czynienia z powtórką.
I nie czuć tego także w przypadku tego
tomu. Akcja może i jest po części znajoma, ale i tak świetnie poprowadzona, tak
samo rozpisana i wywołująca wiele emocji. tempo jest szybkie, nie brak tu humoru,
Net jak zwykle psoci (nawet więcej, niż dotychczas), a w fabułę autor wplótł wiele
elementów, które stanowią puszczanie oka do dorosłego czytelnika. Nie zapomniał
też o warstwie edukacyjnej, jak zwykle przekazując mnóstwo wiedzy z dziedziny
fizyki (i nie tylko) oraz satyrycznej – bo z naukowego punktu widzenia wiele
popularnych w ostatnich latach trendów i teorii spiskowych aż prosiło się o bezlitosne
obśmianie.
A wszystko to tradycyjnie podane
stylem lekkim, prostym, ale naprawdę udanym i wciągającym i bardzo ładnie
wydane. Twarda oprawa i miłe dla oka opracowanie graficzka sprawiają, że tom
sympatycznie prezentuje się na półce, a do tego mamy także porcję udanych
ilustracji. Przy okazji całość liczy prawie sześćset stron, więc na czytelników
czeka dużo dobrej zabawy – nawet jeśli nie czytali poprzednich tomów. I choć „Koniec
świata jaki znamy” jest dość przewidywalny, Kosikowi udało się zachować świetny
poziom i nie zawieść miłośników serii.
Komentarze
Prześlij komentarz