JAK
ZOSTAĆ OWIECZKĄ
Po dwóch wypełnionych po brzegi
akcją tomach, „Karneval” wraca na spokojniejsze tory. Wydarzeń co prawda nie
brakuje, poza tym mamy tu wreszcie rozstrzygnięcie losów Garekiego, a także
kilka może niezbyt spektakularnych, ale jakże interesujących momentów. Fani
serii będą więc zadowoleni – i, oczywiście, będą chcieli więcej.
Atak na Kuronomei dobiegł końca.
CYRKOWI udało się powstrzymać wroga, ale niestety nie obyło się bez ofiar.
Teraz jednak nadchodzi czas odpoczynku po trudach misji i dlatego Nai i jego
koledzy i przyjaciele wyjeżdżają wypocząć na wyspie Samarchika. Jednakże i tu
dochodzi do wydarzeń, które stają się początkiem jeśli nie przygody, to
przygodowego epizodu. Słysząc tajemniczy głos, Hirato i Tsukumo wchodzą do
jaskini. Wejście do niej jednak zapada się, a oni zostają uwięzieni w środku.
Nic im tam nie grozi, ale wkrótce dziewczyna przekona się, że wcale nie jest tu
tak miło, jak oczekiwała. Jednocześnie na jaw wychodzi jej przeszłość.
Tymczasem ich przyjaciele
zastanawiają się, co może dziać się w jaskini. Z jednej strony do głowy
przychodzą im kosmate myśli, bo przecież Tsukumo jest prawie naga, jedynie w
stroju kąpielowym, z drugiej martwią się o nich. Tym bardziej, że znajdują się
przecież w rezerwacie i nie mogą ot tak zniszczyć skał, by do nich dotrzeć.
Czym to wszystko się skończy? I co było źródłem krzyków, które słyszał Nai?
Na tym jednak nie koniec. Gareki
wraz z kapitanem statku drugiego przybywają do Kuronomei, żeby rozstrzygnąć
losy dalszej kariery tego pierwszego. Czy chłopak będzie mógł w jakikolwiek
sposób kontynuować swoją naukę? I jaka czeka go przyszłość? A na koniec Nai
chce zostać… owieczką!
Lekko, szybko i przyjemnie - tak
czyta się ten tom i tak w skrócie można go podsumować. Podobnie zresztą, jak
całego „Karnevala”. I są to rzeczy, które jak najbardziej należy zaliczyć
całości na plus. Dzięki temu nie ma tu miejsca na nudę, a poszczególne tomiki
można pochłonąć nawet nie mając zbyt wiele wolnego czasu. A skoro całość jest
lekturą stricte rozrywkową, niezobowiązującą, jak najbardziej należy to
docenić.
Oczywiście siłą całości nadal
pozostaje słodycz. Słodycz zróżnicowana i nie zawsze tak cukierkowa, jak można
by się tego obawiać, ale wyrazista i czasami bardzo klimatyczny. Są też
momenty, że ta słodycz potrafi autentycznie rozbroić i rozbawić – jak choćby w
scenie, gdzie Nai chce zostać owieczką. Czasem aż się dziwię, że czytam taką
serię i że na dodatek wszystko to mi się podoba, ale taka jest o niej prawda.
Bo mimo całej tej otoczki, „Karneval” to ciekawa manga, o nieźle skonstruowanym
świecie i sympatycznych bohaterach. Ładnie przy tym narysowana i wydana,
spodoba się bardziej kobietom, niż mężczyznom, ale i płeć brzydka znajdzie tu
coś dla siebie. Dlatego polecam tytuł Waszej uwadze.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz