Karneval #18 - Touya Mikanagi

PRZESZŁOŚĆ ZACZYNA WRACAĆ


Już poprzedni tom „Karnevala” był bardziej dynamiczny od kilku swoich poprzedników, ale ten znów przyspiesza tempo. Wystarczy zacząć lekturę, a całość połyka się dosłownie na raz i z wielką przyjemnością. Bo autorka, poza zaserwowaniu nam szalonej akcji, włącza do historii całą masę emocji i wreszcie odpowiada na wiele pytań – i to w sposób jak najbardziej satysfakcjonujący.


CYRK podążając tropem varugów trafił do kraju, w którym stworzenia te nie występują, Labelganze. Nikt jednak nie oczekiwał ani nie podejrzewał, do czego może dojść, kiedy planowali misję. Niestety, wszystko przybiera nieoczekiwany obrót i choć wydaje się, że wydarzenia te są szczęśliwe, problem narasta…

Gdy Yogi natrafia na Minai jego serce zaczyna mocniej bić. Czyżby pojawiła się miłość jego życia? Coś innego zaprząta myśli chłopaka, bo dziewczyna budzi w nim sentymentalne uczucia. Ich spotkanie zaczyna przywoływać wspomnienia z dzieciństwa o siostrze. Jego młodszej siostrzyczce Myu Marie, z którą pewnego dnia się poróżnił. Myu w ramach przeprosin poszła nazbierać kwiatów, ale nigdy już nie wróciła, zaatakowana przez bestie. Co to wszystko oznacza? Yogi zaczyna podejrzewać, że Minai jest jego zaginioną siostrą. Jej obrażenia, jej historia i nawet imię, jakim jest tu nazywana, na to wskazują. Dlatego znika wraz z nią, bez wiedzy reszty.

Tymczasem CYRK coraz bardziej niepokoi się jego zachowaniem. Wszystko wskazuje bowiem na to, że Yogi przestał się kontrolować, a co za tym idzie, stał się prawdziwym zagrożeniem. Jeśli pozbył się plastra, nigdy już nie zdoła powrócić do swojej spokojnej formy, a gdy jego moc się przebudzi, wszyscy będą zagrożeni. Nai stara się do niego dotrzeć, jednak nie jest w stanie. Sytuacja z każdą chwilą staje się coraz trudniejsza, a czas ucieka…


Świetny jest ten tom, oj świetny. Ma klimat, ma akcję, budzi wiele emocji i odpowiada na pytania, których w ostatnich częściach się namnożyło. Wszystko też zaczyna się układać w jedną, przy okazji spójną całość. Całość czyta się absolutnie znakomicie, bez chęci choćby na odrobinę przerwy, za to z ochotą na więcej.


Do tego wszytkiego mamy świetną szatę graficzną, która tym razem ma w sobie więcej mroku i ładne wydanie. Humor co prawda praktycznie nie jest tu obecny, ale i tak nie zniknęły dodatki z dowcipami, więc każdy miłośnik serii znajdzie tu coś dla siebie. Tym bardziej, że w końcu dowiadujemy się wszystkiego na temat przeszłości Yogiego i jego obu osobowości. Ja ze swej strony polecam gorąco, bo to jeden z najlepszych tomów „Karnevala”.


A wydawnictwu Waneko dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.







Komentarze