WOJNA
DOMOWA TRWA
Wiecie, jakie są dwa najlepiej
sprzedające się komiksy w dziejach Marvela? „Staruszek Logan” i „Wojna domowa”
– oba napisane przez twórcę „Kick Assa”, Marka Millara, a zilustrowane przez
Steve’a McNivena. Co ciekawe, sam Marvel uznał „Wojnę” za drugi najlepszy
komiks, jaki wydał (na pierwszym miejscu jest „Śmierć Gwen Stacy”), a opowieść
ta powszechnie uważana jest także za najlepszy event wydawcy w dziejach.
„Logan” zresztą też jest opowieścią niezwykle cenioną. Dlatego tez nie ma się
co dziwić, że obie historie w końcu musiały powrócić. I jak się prezentują?
Oczywiście pierwowzorom nie dorastają do pięt, niemniej to naprawdę udane
opowieści. Pozwólcie jednak, że zacznę od „Wojny domowej”, która w
niezobowiązujący, ale intrygujący sposób, podejmuje wątki wymyślone przez
Millara, reinterpretując je i rozwijając.
Wojna domowa świata Marvela
skończyła się, kiedy Kapitan Ameryka zdał sobie sprawę, że jego działania mogą
szkodzić tym, których poprzysiągł bronić. Co jednak, gdyby walka trwała? Na to
pytanie odpowiadają wydarzenia jednej z alternatywnych rzeczywistości, które
stały się częścią Bitewnego Świata, kiedy w wyniku inkursji zginęły wszystkie
wszechświaty. Tu Stany podzielone są na część rządzoną przez Tony’ego Starka i
część, na czele której stoi Kapitan Ameryka. Ten drugi stara się zażegnać
konflikt, zbliża się chwila spotkania obu przywódców, ale czy rzeczywiście
doprowadzi to do pokoju czy tylko jeszcze bardziej roznieci ogień walki?
„Wojna domowa” Marka Millara nie
była może komiksem przełomowym, bo wydawnictwo DC już wcześniej wykorzystywało
pomysł rejestracji bohaterów i zmuszenie ich do usankcjonowanego działania (na
tym przecież już w 1986 roku swoich „Strażników” oparł Alan Moore), ale na
pewno bardzo ważnym. Przynajmniej dla Marvela, bo wywołał tak wiele
długofalowych konsekwencji, że niektóre serie zmieniły się nie do poznania. Przede
wszystkim jednak był to naprawdę rewelacyjny komiks, który w pełni doceniało
się dopiero po poznaniu co lepszych tie-inów, ale i samodzielnie bronił się
naprawdę świetnie. I dobrze wypada też ta jego tajnowojenna wersja. Oczywiście
wiadomo, że twórcy nie zmienią tym albumem nic w samym uniwersum (albo jeśli
coś przejdzie do niego po „Tajnych wojnach”, nie będzie miało większego
znaczenia), ale zarazem nie muszą się przez to ograniczać właściwie w żaden
sposób.
Wszystko to sprawia, że dostajemy
komiks lekki, przyjemny w odbiorze i ciekawie eksplorujący temat wojny między
bohaterami. Na czytelników czeka tu dużo akcji, sporo walk, kilka naprawdę
interesujących scen i dobre, szybkie tempo, zrównoważone spokojniejszymi
scenami. Miłośnicy Marvelowskich eventów i epickich historii w klimatach
kinowych hitów będą z całości bardzo zadowoleni, bo to kawał udanej rozrywki.
Ba, jest tu nawet nuta czegoś ponad, może nie tak wyrazista, jak w „Wojnie
domowej” Millara, ale jednak – i to też należy docenić.
Przy okazji całość została naprawdę
znakomicie zilustrowana. Brudna, realistyczna i niestroniąca od detali kreska
Yu jest przyjemna dla oka i świetnie pasuje do samej opowieści. Artysta wie,
kiedy zalać kadry mrokiem, a kiedy niemal zupełnie odrzeć je z tła i
szczegółów, tak by robiło to wrażenie. Dobry kolor i znakomite wydanie są
doskonałym uzupełnieniem całości. Ci, którym podobała się „Wojna domowa”,
koniecznie powinni poznać ten komiks. Nawet jeśli nie jest on kanoniczny, a
prawdziwa „Wojna domowa 2” dopiero przed nami, na pewno się nie zawiodą.
Komentarze
Prześlij komentarz