HELLBOY
MA SIĘ DOBRZE
Jeśli sądziliście, że wiecie już
wszystko o Hellboyu i że najlepsze jego przygody macie już za sobą, to nic
bardziej mylnego. W piątym tomie zbiorczego wydania serii na fanów Piekielnego
Chłopca czeka kolejna porcja mroku, emocji, zaskoczeń i szalonej akcji, która
trzyma poziom najlepszych albumów cyklu. Jednocześnie opublikowany tu „Dziki
gon” to jedna z najlepszych długich hellboyowych opowieści, którą znakomicie
czyta się nawet bez znajomości całej pozostałych części.
Po odejściu z BBPO i poszukiwaniu
własnych korzeni, a zarazem prawdy o wszystkim, co go dotyczy i co na niego
czeka, Hellboy, ciskany przez los, wędruje po całym świecie. Teraz, próbując znaleźć
spokój i swoje miejsce, trafia do Brytanii, jednak i tu nie ma na to szans. Nie
dość, że wiedźmy chcą by został ich królem, to jeszcze przeszłość upomina się o
niego, kiedy żądna zemsty Baba Jaga, porywa go do Rosji by zapłacił za
wszystko, co jej zrobił. Najlepiej byłoby, gdyby ceną za jej krzywdy była jego
śmierć, niemniej zadowoli się także, jeśli pozbawi go choćby tego, czego
pozbawił ją on – oka. Jednakże starcie z siłami, które przeciw niemu rzuca, to
zaledwie przedsmak tego, co już wkrótce czeka na Piekielnego Chłopca. Po uporaniu
się z tym problemem Hellboy dostaje zaproszenie do wzięcia udziału w polowaniu.
Ludzkości znów grozi zagłada, której tylko on może zapobiec, ale by to zrobić,
będzie musiał poznać prawdę o samym sobie…
To już przedostatni tom zbiorczych przygód
Hellboya. Owszem, potem czeka nas jeszcze kompletne wydanie „Hellboya w piekle”
(a przynajmniej mam taką nadzieję, bo seria ta wśród komiksowych nowości
gościła dość niedawno), ale główna opowieść wkrótce dobiegnie końca. Dlatego należy
się cieszyć, że mimo iż ma za sobą tyle doskonałych historii, całość wciąż
trzyma ten sam rewelacyjny poziom. I nie zaszkodziło jej ani podzielenie uwagi
jej twórcy na jednoczesną pracę nad przygodami Piekielnego Chłopca i BBPO, ani
tym bardziej zmiana rysownika. Scenariusz jest równie świetny i świeży, co
dotychczas, a ilustracje, choć odmienne, zapewniają godną kontynuację niesamowitego
klimatu całości.
Jeśli chodzi o szczegóły, to
fabularnie „Hellboy” zachwyca zarówno nastrojem grozy i tajemnicy, jak i dynamicznymi
sekwencjami walki. To, co jednak najważniejsze, to włączenie do tego
wszystkiego folkloru i legend z najróżniejszych stron świata, nuty
odlschoolowej, czasem mocno zahaczającej o retrofuturystykę fantastyki i szczypty
przygodowo-awanturniczych klimatów. Czyta się to rewelacyjnie, szybko i z
ochotą na więcej, a jak dużo w tym uroku i siły.
Podobnie rzecz ma się z rysunkami.
Duncan Fegredo stara się naśladować styl Mignoli, jednocześnie wzbogacając go o
typowe dla siebie bogactwo detali i bardziej złożoną kreskę. Kolor też nieco
różni się od tego wcześniejszego. Co prawda zachowano tu prostotę i charakterystyczną
paletę barw, jednak dobrano je konkretnie pod kreskę artysty, dzięki czemu komiksy
te są odrobinę bogatsze pod tym względem, a jednocześnie jakże spójne.
Podsumowując: jak zwykle warto. „Hellboy”
to rewelacyjna seria, jedna z najlepszych, jakie komiksowa branża ma do zaoferowania.
Mimo upływu lat nic nie stracił na sile, a fakt, że znów możemy się nim cieszyć
po polsku, w wydaniu piękniejszym niż kiedykolwiek i z jednoczesną publikacją
serii „BBPO”, jak najbardziej należy docenić. Ja ze swej strony polecam bardzo
gorąco, nawet ci, którzy nie przepadają za komiksami, będą zachwyceni.
Komentarze
Prześlij komentarz