Kulinarne pojedynki #13 - Tsukuda Yuuto, Saeki Shun

KOLEJNE KULINARNE WYZWANIA


Jak wiadomo shounen to nie tylko bitewniaki. A może inaczej – shounen to bitewniaki, ale pod tym hasłem mogą kryć się o wiele mniej oczywiste rzeczy, niż sądzicie. Weźmy takiego „Bakumana”, gdzie mangacy pojedynkują się o zdobycie pierwszego miejsca na listach przebojów magazynu „Shounen Jump” albo właśnie „Kulinarne pojedynki”, opierające się na zmaganiach na jedzenie. I właśnie tego typu przełamanie schematu, z jednoczesnym zachowaniem wszystkich atrakcyjnych dla miłośników gatunku elementów sprawia, że seria ta stanie się interesującym powiewem świeżości, dostarczającym niezapomnianej rozrywki.


O fabule tego tomu trudno jest mówić bez zdradzania istotnych dla akcji wydarzeń, więc pozwólcie, że tym razem będę ogólnikowy. Jesienne Wybory dobiegają końca. Z wielkiego pojedynku, w którym zmierzyło się trzech licealistów, zgodnie z zasadami, zwycięsko wychodzi tylko jeden. Ale kto nim jest? Oczywiście przegrana nie oznacza końca, dlatego na bohaterów czekają nowe wyzwania, pytanie tylko jakie!


Jakie są „Kulinarne pojedynki” wie każdy, kto zna shouneny. To lekka, pełna akcji, tytułowych pojedynków (ale nie na arenie sztuk walki, a w kuchni) i sporej dozy erotyki. Nie, nikt nie gotuje tutaj nago – ok, wróć, jest pewna postać, która ma taki zwyczaj, ale ponieważ jest to facet, a shounen skierowany jest głównie do chłopaków, zostawmy go jedynie jako ciekawostkę – ale dania przyrządzone przez bohaterów potrafią wyrwać nie tylko z butów. Do tego ich smak rozpala nie same kubki smakowe, ale i potrafi doprowadzić niemal do orgazmu. A że wśród bohaterów nie brakuje dziewczyn – i to bogato obdarowanych przez matkę naturę – na nastoletnich odbiorców płci brzydkiej czeka wiele ciekawych wrażeń.


Oczywiście równie ważne, co cała reszta, jest tu samo gotowanie. Nie dość więc, że mamy całe multum dań i ciekawostek kulinarnych, to jeszcze nie brak także samych przepisów. W końcu przy mandze pomagała znana japońska szefowa kuchni. Scenarzysta zadbał natomiast o to, by wszystkie te elementy zostały należycie wkomponowane w interesującą, zabawną i dynamiczną fabułę, przy której nie będą nudzili się zarówno miłośnicy gatunku, jak i kulinariów.


Poza tym całość została świetnie zilustrowana. Nie ulega wątpliwości, że rysownik przy pracy nad „Kulinarnymi pojedynkami” posiłkował się zdjęciami gotowych potraw i składników, ale i bez tego wszelkie detale w mandze są dopracowane. Postacie nie są skomplikowane, ale bogactwo ich mimiki pokazuje kunszt autora, a drobiazgowo ukazane tła robią duże wrażenie. Wszystko to łączy się w świetną serię, która spodoba się (i to jeszcze jak) miłośnikom shounenów. Fakt, że opowieść ta na chwilę obecną doczekała się już 32 tomów i wciąż się ukazuje,  doskonale pokazuje, jaką zdobyła popularność – a to przecież także i wyznacznik pewnej jakości. Dlatego też, tradycyjnie, polecam „Pojedynki” Waszej uwadze i czekam na kolejny tom.


A wydawnictwu Waneko dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.






Komentarze