NIETYPOWY,
TYPOWY HORROR
„Shiki” to manga dość nietypowa –
przynajmniej jeśli chodzi o jej specyficzną szatę graficzną – i chyba to
zadecydowało o jej niepewnym przyjęciu na polskim rynku. W konsekwencji wydawca
musiał zacząć rzadziej wypuszczać kolejne tomiki, a szkoda, bo to naprawdę
dobra seria. Ba, siódma jej część okazuje się chyba najlepszą z
dotychczasowych, po brzegi wypełnioną mrocznym klimatem i mającą swój urok. Dla
miłośników grozy oczywiście.
Jeśli chodzi o treść tego tomu, nie
zmieniła się ona zbyt wiele względem poprzednich tomów. Walka z Shiki trwa, ale
doktor Ozaki sam nie jest w stanie pokonać ich samotnie, a tymczasem mieszkańcy
Sotoby nie chcą wierzyć w to, co się dzieje. Wkrótce pojawia się nadzieja, ale
czy jest szansa, że się ona ziści? Kto jeszcze będzie musiał zginąć, zanim
wszyscy zechcą uwierzyć w istnienie wampirów? I co jeszcze czeka na Ozakiego i
resztę?
„Shiki”, mimo nietypowej szaty
graficznej (o tym jednak poniżej), jeśli chodzi o fabułę, prezentuje się jak na
klasyczny horror przystało. Dla Japończyków jednocześnie to horror dość
egzotyczny, bo zbudowany na elementach swojskich dla czytelników ze Starego
Kontynentu, jednak dla Kraju Kwitnącej Wiśni nieszczególnie
charakterystycznych. Zaczynając od samych wampirów, które są częścią
europejskiego folkloru, na domostwie w stylu zamku zaczerpniętego wprost ze
średniowiecza skończywszy, mamy tu rzeczy dla nas zwyczajne, jednak w Azji z
pewnością stanowiące coś bardziej atrakcyjnego i świeżego.
Ale jeśli chodzi o samą fabułę,
jest ona tak klasyczna, jak to możliwe. Czytelnik z miejsca widzi co się
dzieje, nie musi czekać aż autor zacznie wyjaśniać mu z jakim rodzajem zła ma
do czynienia czy co właściwie dzieje się w okolicy. Bohaterowie jednak powoli
dochodzą do tego wszystkiego, a wręcz wypadałaby rzec, że bardzo powoli. I ta
właśnie część nie każdego może kupić. Jednak warto tu wspomnieć, że scenarzysta
całości zadbał o dobre zaplecze obyczajowe i całe bogactwo bohaterów – podobnie,
jak to ma miejsce w książkach Stephena Kinga. Bohaterów, których los interesuje
odbiorcę.
Jeśli zaś chodzi o rysunki, to
anemiczny, oszczędny styl, połączony z przerobionymi zdjęciami wygląda może i
dziwnie, ale potrafi zbudować ciekawy klimat. A ten ma w sobie i mrok, i pewną
dozę brutalności, i – przede wszystkim – coś niepokojącego. Oczywiście wszystko
to jest dość umowne, a w szczególności same postacie, które – mimo wielkich
oczu, trójkątnych twarzy i innych charakterystycznych dla mangi elementów – nie
są typowe dla japońskiego komiksu. Ale czy to źle? Wszystko jest kwestią gustu,
a ja, choć na początku sam byłem nieprzekonany do ilustracji Fujisakiego, w
końcu zacząłem je cenić.
Jeśli więc lubicie horrory, takie
klasyczne, choć z nietypową nutą, „Shiki” się Wam spodoba. To dobra seria, nie
wybitna, ale w swoim gatunku udana i warta poznania. Polecam.
Dopiero zauważyłam, że to ten sam rysownik, co stworzył "Soul Huntera".
OdpowiedzUsuń