FANKA
W ŚWIECIE SUPERHERO
Czy w dzisiejszych czasach da się
jeszcze zrobić całkiem świeże i wciągające komiksy superhero? Owszem, wystarczy
tylko nie chcieć rzucać się na głęboką wodę epickich wydarzeń, a skupić się na
rzeczach przyziemnych, bliskich każdemu nastoletniemu czytelnikowi i przełamać
je solidną dawką fantazjowania. I to właśnie miała do zaoferowania „Ms Marvel”,
jedna z najlepszych serii Marvel Now, która dawała nam jednocześnie powiew
świeżości w postaci mocnego zaangażowania się w religijną sferę życia bohaterki
i wzbogacenie tego wszystkiego o nieco klimatu jakby żywcem wziętego z mang
shoujo. Zanim skończyło się uniwersum, ukazały się cztery tomy tej serii. Teraz
Kamala wraca z najnowszą częścią swoich przygód i choć minęło nieco czasu, a
parę rzeczy uległo zmianom, to wciąż ta sama stara, dobra Ms Marvel, która
kupiła serca czytelników.
Niedawno świat się prawie skończył,
wszystko zmierzało ku katastrofie… A teraz jest lepiej, niż było dotychczas.
Kamala przestała być już tylko lokalną gwiazdą, wypłynęła na szeroką wodę i
teraz dzieli czas między szkołę, przyjaciół i bycie członkinią Avengers. Dla
takiej fanki herosów, jak ona, dołączenie do ekipy superbohaterów było jak
spełnienie marzeń, ale teraz biedna Ms Marvel przekonuje się, co oznacza bycie
częścią grupy. Zajęta większymi sprawami, nie zauważa, że w jej rodzinnym
mieście zaczyna źle się dziać. Kiedy postanawia w końcu posprzątać na własnym
podwórku, czeka ją sporo pracy, bo oprócz zmagań z pewną firmą, czeka ją
jeszcze odkrycie tajemnic najbliższych jej osób…
Czyli, jak widać po powyższym, w
serii dzieje się tak, jak działo się dotąd. Szybko, lekko, z humorem i
przywiązaniem do spraw mniejszych. Czerpiąc z tradycji takich opowieści, jak
„Amazing Spider-Man”, które przez lata skupiały się na dzieleniu typowego życia
nastolatka z karierą herosa i dorzucając do nich solidną dawkę humoru i
umowności, Wilson stworzyła serię, którą czyta się z prawdziwą przyjemnością.
Młodzieńcze miłości? Są. Szkolne problemy? Tym bardziej. Kłopoty z rodzicami? A
jak myślicie? Do tego na stronach serii pojawiają się nietypowi wrogowie,
którzy gdzieś indziej wyglądaliby po prostu śmiesznie, ale akurat tu naprawdę
pasują. I nie są przy tym ani głupi, ani nawet infantylni.
Całość ma też charakterystyczny
klimat, którego próżno szukać w innych podobnych tytułach. Klimat nieco
małomiasteczkowy, ale też i fanowski – z braku lepszego określenia. Bo Kamal to
nie tylko superbohaterka, ale też i fanatyczka herosów. Ktoś, kto przez laty
wielbił ich, pisał fanfiki na ich temat – otaku, jak powiedzieliby Japończycy.
I to określenie doskonale pasuje do całości, bo – jak już pisałem – mangowej
nuty także tutaj nie brak. A wszystko to zilustrowane w sposób prosty, z pewną
brudną nutą i łączącą w sobie europejskie i japońskie naleciałości stylistyką.
„Ms Marvel” nie tylko z miejsca
wpada w oko, ale też i przykuwa czytelniczą uwagę na zdecydowanie dłużej. To
świetna seria, od której nastoletni czytelnicy mogą zacząć swoją przygodę z
Marvelem (choć akurat radziłbym zacząć od pierwszego tomu), a i starsi na pewno
znajdą tu coś dla siebie. W skrócie: warto.
Komentarze
Prześlij komentarz