POZNAJ
MOICH RODZICÓW
Po ostatnich tomach, które kończyły
się jakąś rozbudzającą czytelniczą ciekawość retardacjach, trzynasta część
„Wilczycy i czarnego księcia” wraca na tory, na których serwuje nam zamknięte
opowieści i sama stanowi zamkniętą całość. Na czytelników czekają nie tylko
trzy nowe rozdziały, pełne humoru i miłosnych uniesień, ale przy okazji także
porcja dodatków, w których mocniej wnikamy w postacie i ich przeszłość. Co
prawda seria nie ma już tego szybkiego tempa, które zachwyciło mnie w jej
początkowych tomach, ale to nadal kawał dobrego shoujo, które spodoba się
wszystkim miłośniczkom i miłośnikom tego gatunku.
Trwa szkolna wycieczka, Erika i
Sata starają się wykorzystać ten czas na swój sposób, ale szybko zostają
zaangażowani w miłosne perypetie, kiedy Takeru wyznaje miłość Sanuś! Wszyscy są
zaskoczeni i zafascynowani całą sytuacją, ale to zaledwie początek. Oto bowiem
dziwne zachowanie Kamiyi każe zastanowić się, co on właściwie czuje do Sanuś i
co w tej sytuacji powinien zrobić.
Powrót do domu i normalnego życia
staje się też początkiem kolejny niezwykłych wydarzeń. Oto bowiem rodzice Eriki
chcą bliżej poznać Satę. Minął rok, jak ta dwójka się spotyka, więc nadeszła
chwila, by chłopak spędził z nimi nieco czasu i pokazał się od jak najlepszej
strony. Sata, mimo niechęci, zgadza się wziąć udział we wspólnym posiłku, o ile
jednak matka Eriki okazuje się być kobietą jakże podobną do swej córki, co
można jej zaliczyć na plus, to ojciec, kiedy trochę sobie wypije, zaczyna robić
problemy, z którymi trzeba będzie sobie poradzić…
Wkrótce potem nadchodzi czas
urodzin Eriki. Ba, nie są to zwykłe urodziny, a długo wyczekiwana osiemnastka.
Dziewczyna chce, by Sata zaskoczył ją i sam zorganizował im jakoś ten dzień.
Chłopak stara się więc rozgryźć, czego ona mogłaby chcieć, ale im bardziej się
stara, tym większą katastrofą wszystko grozi…
Jak pisałem na wstępie, „Wilczyca i
czarny książę” nie jest tak dynamiczną, szybko poprowadzoną opowieścią, jaką
była na początku. Zwolnienie tempa nastąpiło zresztą już jakiś czas temu, więc
jeśli dotychczas nie stanowiło to dla Was minusa, nie będziecie zawiedzeni.
Zresztą nawet jeśli rzecz ta rozczarowała Was w pewnym stopniu, perypetie Saty
i Eriki nadal mają w sobie tyle uroku, humoru i emocji, że nie sposób się przy
nich nudzić. Wręcz przeciwnie, zabawa wciąż jest udana, wciągająca i warta
czytania.
Najlepiej w tym tomie wypadają
miłosne zawirowania w życiu Sanuś i kolejne urodzinowe katastrofy. Ale jako
całość, część ta również jest udana. Dobrze (jak zawsze) napisana i
zilustrowana, spodoba się wszystkim miłośnikom shoujo i miłosnych uniesień w
komediowym tonie. Nawet jeśli chcieliby poznać serię od tego momentu.
Dziękuję wydawnictwu Waneko za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz