Aliens: Bunt #2 - Brian Wood, Stephen Thompson, Tony Brescini, Eduardo Francisco, Dan Jackson

GDY ŁOWCA ZMIENIA SIĘ W OFIARĘ


Właśnie ukazał się drugi i zarazem ostatni tom „Aliens: Bunt”. Nie byłoby to nic istotnego, jak bowiem wiadomo, komiksy rozwijające kinowe i growe uniwersa zazwyczaj nie są niczym szczególnie wartym uwagi, ale w tym wypadku mamy do czynienia z bardzo chlubnym wyjątkiem. Bo napisana przez Briana Wooda dwunastoczęściowa maxi seria, osadzona w realiach starych filmów z Obcymi, a zarazem w świecie znakomitej gry „Obcy: Izolacja” to kawał znakomitego horroru SF, który godnie reprezentuje legendarną serię.


2137 rok. Zula Hendricks, niegdyś jedna z Kolonialnych Marines, obecnie przemierza kosmos w towarzystwie zbuntowanego androida i doktor Hollis, chcąc odnaleźć i zniszczyć wszystkich Alienów zanim wpadną w ręce korporacji Weyland-Yutani. Trójka zmierzyła się już z niejednym zagrożeniem, niemal zginęła już kilka razy, ale nadal daleko im do zakończenia samozwańczej misji. A zagrożenie czai się nie tylko w samej przestrzeni kosmicznej, pełnej najróżniejszych typów, od żołnierzy po piratów, ale także na ich własnym statku. Oto bowiem Hollis okazuje się nosić w sobie jednego z ksenomorfów. Nie chce jednak go uśmiercać, woli wyjąć go z siebie żywego i zamknąć w jakimś bezpiecznym miejscu. Pytanie jednak czy takie miejsce w ogóle istnieje? I co potem? A to przecież zaledwie początek…


Seria o „Obcych”, obok „Terminatora” i „Matrixa” należy do moich ulubionych filmowych cykli Science Fiction. Komiksami z ksenomorfami zaś zaczytuję się właściwie od dziecka, bo od ponad dwudziestu lat, więc także do nich mam spory sentyment, choć nawet mając te dziewięć, dziesięć lat na karku, widziałem ich infantylizm a często także rażący brak logiki. Ale tego nie znajdziecie w „Buncie”. Owszem, może kwestie pokroju zachowania androida mogłyby być lepiej umotywowane, bo stoją w pewnej sprzeczności z faktami, ale zawsze można to sobie jakoś wytłumaczyć. Cała reszta natomiast to już czysta przyjemność.


Bo napisana przez Wooda opowieść to rzecz doskonale wpasowująca się w klimat „Aliena”. Jest więc mroczna, zagrożenie czai się na każdym kroku, wróg jest potężny i groźny, a kosmiczne bestie nie są jedynym, co czai się w próżni. Poza tym, tak, jak w tej serii być powinno, Obcy wcale nie są najgorszymi bytami w kosmosie. Zło czai się wszędzie, a człowiek potrafi być gorszy i mniej ludzki od krwawiących kwasem bestii. Do tego dochodzi zgrabna fabułą, szybka akcja i sympatyczni bohaterowie – czego chcieć więcej?


Pewnie dobrej szaty graficznej, ale ta również nie zawodzi. Artystów za nią odpowiedzialnych jest trzech, styl mają dość różny, ale całość jest szczegółowa, realistyczna i przyjemnie dla oka brudna. Dzięki temu „Bunt” wygląda tak, jak powinien dobry horror SF, który ma w sobie zarówno solidną dawkę krwawych scen, jak i epicką nutę. Miłośnikom „Alienów” polecam gorąco, warto się za tą serią rozejrzeć wśród nowości i zanurzyć w ten mroczny, groźny świat. Oni – jak i fani grozy w najróżniejszych odsłonach – będą zadowoleni.

Komentarze