TĘSKNOTA Z ODLEGŁEJ ZIEMI
„Głosy z odległej gwiazdy” to kolejna
jendotomówka oparta na filmie anime Makoto Shinkaya, jednego z moich ulubionych
twórców, któremu zawdzięczamy chociażby rewelacyjne „5 centymetrów na sekundę”,
świetne „Ona i jej kot” czy „Twoje imię”. Jak zawsze, scenarzysta raczy nas tu
typową dla siebie, smutno-nostalgiczną historią o miłości dwojga ludzi
rozdzielonych wielką odległością. Przełamaną fantastyką, ale jakże przyziemną,
bliską każdemu z nas i autentycznie poruszającą.
Mieli się przyjaźnić. Mieli iść razem
do liceum. Mieli być blisko siebie. Nie wyszło.
Niedaleka przyszłość, ludzie odkryli,
że nie są sami we wszechświecie, a na Marsie znajdują się tereny zwane Ruinami
Tharsjańskimi, których badaniem zajmują się ludzie. Zresztą w ich
zainteresowaniu leżą też dalsze planety układu słonecznego i to, co poza nim.
Właśnie w takim świecie przyszło żyć Noboru, chłopakowi niewyróżniającemu się
na tle innych oraz jego przyjaciółce, Mikako, z którą łączy go coś zdecydowanie
więcej, niż oboje są gotowi przyznać. Kiedy Mikako zostaje zrekrutowana do
kosmicznej misji, mającej na celu walkę z Tharsjanami, chłopak zostaje na
Ziemi, tęskniąc i wyczekując powrotu ukochanej. Im dalej od rodzinnej planety
jest dziewczyna, tym dłużej trwa wysyłanie wiadomości. Godziny zmieniają się w
dni, dni w tygodnie, tygodnie w miesiące. Noboru czeka, pisze, myśli, wspomina,
ale czy obojgu uda się przezwyciężyć coraz większą odległość? I czy jeszcze się
zobaczą, skoro kosmos pełen jest zagrożeń?
W filmach i mangach Makoto Shinkaiego
uwielbiam to jego przywiązanie do rzeczy zwyczajnych. Bohaterowie latają w
kosmos, bohaterka jest kochana przez swojego kota etc., ale zawsze wszystko to
jest osadzone w jakże doskonale nam znanych ramach. Ramach bliskich, swojskich
wręcz. I skupione na emocjach. W „Głosach” mamy mecha, mamy kosmiczne zagrożenie,
niezwykłe widoki i cały kosmos, ale to kameralna, smutna opowieść o miłości
dwojga ludzi, których rozdziela odległość. Starają się podtrzymać to uczucie,
walczą, szukają… Buntują się przeciw całej sytuacji, ale czy to ma sens? Im
dalej jest ona, im większe skoki wykonuje, tym na Ziemi mija więcej lat i
dzieli ich coraz większa różnica wieku. Jak może przetrwać miłość między
ludźmi, którzy może nigdy więcej się nie zobaczą, a mogą wymienić tylko jedną
wiadomość na kilka lat?
Jak wspominałem, mamy tu kosmitów,
mamy też wielkie roboty, jeszcze większe statki i wojnę, cuda obcych planet
etc., ale tego typu elementy są gdzieś w tle. Bohaterowie przede wszystkim
rozmawiają i myślą. Wspominają. Kosmiczna misja i walka z Tharsjaninem trwa tu
łącznie pięć stron, trzy strony bohaterowie siedzą w deszczu na przystanku, w
milczeniu, dwie strony bohater sprząta w ciszy w swoim pokoju. To doskonale
obrazuje z jaką mangą mamy do czynienia. Tu rządzi miłość, wszelkiej maści
emocje targające bohaterami, smutek, nostalgia, zamyślenie. Zwyczajność.
Elementy science fiction są jedynie dodatkiem, ciekawym przełamaniem, czasem
kojarzącym się z „Neon Genesis Evangelion” czy „Rycerzami Sidonii”, ale użytymi
w bardziej przekonujący mnie i urzekający sposób niż tam. I nawet jeśli sam
finał mógłby być silniejszy, cieszę się, że autor poszedł w taką, a nie inną
stronę i znów zaserwował mi poruszającą mangę.
Mangę dobrze przy tym narysowana, choć
też nie wolną od drobnych błędów. Graficznie wyglądającą bardziej, jak shoujo
niż cokolwiek innego, ale uroczą i miłą dla oka. Jako całość „Głosy” warte
polecenia są każdemu ambitnemu miłośnikowi dobrej, życiowej fantastyki i
wszystkim fanom poruszających dramatów. Ja bawiłem się znakomicie, czytałem
powoli, delektując się i aż żałuję, że to tylko jeden tom. Mam jednak nadzieję,
że Waneko wyda już wkrótce inne mangi na podstawie filmów Shinkaia, choćby „Kumo
no mukō, yakusoku no basho”.
Komentarze
Prześlij komentarz