POTWORY WEWNĄTRZ I OBOK NAS
Z czym kojarzy Wam się coś takiego:
stan Maine, dziwne, przerażające wydarzenia, dziecięcy bohater o artystycznym
zacięciu, potwory, dziwne odgłosy… Czyżby Stephen King napisał nową książkę?
Cóż, przy jego tempie co najmniej jednej powieści rocznie nikogo by to nie
zaskoczyło (tym bardziej, że fani czekają już na najświeższe dzieło
zapowiedziane na ten rok), ale tym razem nie chodzi o jego dzieło, a najnowszą
książkę Keitha Donohue, autora znakomitej „Bez przeszłości”. A dokładniej rzecz
biorąc „O chłopcu, który rysował potwory”, kolejnym świetnym horrorze, który
wciąga, intryguje i dostarcza dobrej zabawy na naprawdę świetnym poziomie.
Maine. Siedmioletni Jack Peter Keenan,
po tym, jak prawie utonął, nie wychodzi z domu. Pogrążony w rysowaniu potworów,
spędza cały swój czas w czterech ścianach. Ale w końcu coś zaczyna się dziać. Coś
złego czai się w tym miejscu, a jego rodzice i jedyny przyjaciel zostają
wciągnięci w wir przerażających wydarzeń. Czyżby stwory z rysunków chłopca
ożyły? A może w domu i okolicy dzieje się coś jeszcze straszniejszego?
Strachy z naszego dzieciństwa to bodajże
najsilniejsze nierealne lęki, jakich doświadczamy w życiu, dlatego twórcy
horrorów tak często i ochoczo się do nich odwołują. W ten sposób Stephen King
stworzył m.in. jedno ze swych największych dzieł, monumentalną powieść „To”, Kealan
Patrick Burke rewelacyjnego „Chłopca z żółwiami”, a Dan Simmons „Letnią noc”.
Donohue idzie tą samą drogą, zręcznie wykorzystując ograne już przecież schematy
i stawiając przede wszystkim na klimat oraz grozę. Nie żałuje też solidnej
dawki fantastyki, emocji, obyczajowego zaplecza i akcji. Czyli dokładnie to,
czego od dobrego horroru oczekuję.
I dokładnie tym jest „O chłopcu,
który rysował potwory” – po prostu dobrym horrorem. A może wręcz zadziwiająco
dobrym, jak na to, że autor korzysta z tak doskonale znanych każdemu pomysłów.
Na szczęście Donohue zdaje sobie sprawę z faktu, że nie może być oryginalny,
skupia się więc, by dobrze zbudować i wykorzystać klimat całości, a przy okazji
puszcza do nas coraz oko – przynajmniej do tych z nas z grozą obeznanych. Wszystko
to zaś podaje znakomitym stylem, w sposób wciągający, intrygujący i
autentycznie bardzo przyjemny, przez co całość pochłania się szybko i z ochotą
na więcej.
Oczywiście, jak wszystkie literackie
horrory, tak i „O chłopcu” nie jest książką, która straszy. W swoim życiu nie
trafiłem na powieść, która wywołałaby we mnie lęk, choć czytałem ich setki. Znalazły
się może ze dwa filmy, które jakiś drobny niepokój wywołały – a filmów grozy
widziałem więcej, niż czytałem książek – więc trudno mi być akurat w tej
kwestii miarodajnym. Może kogoś powieść Donohue wystraszy, ja jednak tego nie
oczekiwałem. Liczyłem na dobrze napisaną, nastrojową rozrywkę z nutą sentymentu
i to dostałem. Dlatego miłośnikom grozy i klimatów w stylu dzieł Stephena Kinga
polecam, nie zawiodą się.
Komentarze
Prześlij komentarz