SISTERS NADCIĄGAJĄ… ZNOWU
Wydaje mi się, że serię „Sisters”
zacząłem czytać całkiem niedawno temu, a tu już na rynek trafia dwunasty tom
przygód niesfornych dziewczyn. Widać jednak, że opowieść ta przyjęła się wśród
czytelników, bo inaczej pewnie już dawno zaprzestano by jej wydawania. Nie ma
się, co jednak dziwić, bo to kawał dobrego komiksu humorystycznego. Typowego dla
europejskich dzieł tego nurtu, ale wciąż udanego i dostarczającego świetnej
rozrywki nie tylko posiadaczom rodzeństwa.
Wendy i Marine to dwie siostry.
Dzieli je różnica wieku, dzieli podejście do różnych spraw, dzieli także wygląd
(jedna jest brunetką, druga blondynką) a nawet to, jak zupełnie odmiennie
opowiadają o tych samych sprawach, ale łączy je to, że są tak samo szalone,
energiczne i podchodzące do życia, jak do wielkiego parku rozrywki. W tym tomie
znów się kłócą, znów grają, znów przeżywają wzloty i upadki, wspominają wyjazd
do Ameryki i biorą udział w Halloween. W skrócie: w ich życiu znów się dzieje!
Jak pisałem na wstępie „Sisters” to
seria typowa dla europejskiego komiksu humorystycznego. Zaczynając od
konstrukcji (każda strona to samodzielna humoreska, ale te potrafią złożyć się
w większą całość), przez wykonanie (cartoonowej kreski nie da się pomylić np. z
amerykańskimi komediami), na samym rodzaju dowcipów skończywszy (to już jedna
trzeba poczuć, czytając). Powtórka z rozrywki? Nie, bo schemat ten nigdy się
nie nudzi, pod warunkiem, że jest dobrze wykonany, a w tym wypadku tak właśnie
jest. Na tym jednak nie koniec, bo twórcy postarali się by całość była
atrakcyjna zarówno dla nowych odbiorców, jak i tych, doskonale znających już
nieliczone tego typy dzieła, w ty – oczywiście – klasykę.
„Sisters” to seria śmieszna, ale też
i pamiętająca, że humor powinien być życiowy, a wydarzenia i postacie
przedstawione tak, aby czytelnik mógł się z nimi identyfikować. Oczywiście
powinna być tu też odpowiednia dynamika i różnorodność tematyczna – i wszystko
to czeka tutaj na czytelników. Czasem siostry tylko gadają, czasem pędzą na
złamanie karku, a ich problemy dotyczą najróżniejszych rzeczy: od zabawek i
gier, przez miłosne i szkolne zawirowania, po wydarzenia niemal fantastyczne,
bo ich wyobraźnia nie zna granic. A wszystko to podlane solidną dawką
popkulturowych elementów i ikon pojawiających się w tle. Jak więc nie ulec
urokowi tej serii?
W tym tomie na dodatek pojawia się
wątek z Halloween, który mnie osobiście zawsze kupuje w takim ujęciu. Już jako
dziecko lubiłem horrory, zaczytywałem się też wtedy „Kaczorem Donaldem”, a z
komiksów publikowanych w piśmie, obok tych Dona Rossy i Carla Barksa,
najbardziej lubiłem właśnie halloweeonowe i wciąż mam do nich wielki sentyment.
Dodajcie do tego wszystkiego fakt, że „Sisters” są naprawdę znakomicie i
szczegółowo narysowane, czego nie da się przecież zaliczyć in minus – i
znakomicie wydane, a otrzymacie coś, co spodoba się zarówno małym, jak i dużym
czytelnikom. Nie ważne, czy mają rodzeństwo, czy nie i czy Halloween ich
pociąga, czy odstrasza. Dlatego jak zwykle polecam gorąco.
A wydawnictwu Egmont dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz