WILCZYCA I CZARNY KSIĄŻĘ WKRACZAJĄ W DOROSŁOŚĆ
Jak ten czas szybko leci. Całkiem
niedawno zacząłem czytać tę serię, a tu już wyszedł czternasty tomik. Na
początku co prawda sama seria też pędziła na złamanie karku, serwując
czytelnikom dosłownie kwintesencję motywów, wątków i klimatów z mang shoujo,
ale nawet teraz, kiedy wszystko zwolniło, stało się bardziej stonowane i
bliższe innym, typowym przedstawicielom gatunku, „Wilczyca i czarny książę”
pozostaje naprawdę znakomitą opowieścią, która fanom mang dla nastoletnich
dziewczyn bardziej, niż przypadnie do gustu.
Co na bohaterów opowieści czeka w tym
tomie? Zbliżają się urodziny Saty – i to nie byle jakie, bo to jego
osiemnastka. Chłopak, który do wszelkich podobnych okazji najchętniej by się
odciął, będzie musiał zmierzyć się z tym, co nadciąga…
Ale to zaledwie początek wkraczania w
dorosłe życie. Termin wyboru swojej ścieżki na przyszłości zbliża się
nieubłaganie. Większość uczniów wie już, co chciałaby robić, ale Erika niestety
nie należy do tego grona. Czy wyjazd do ciotki, która zajmuje się produkcją
wyrobów ze szkła pozwoli dziewczynie odnaleźć swoje powołanie?
Jak wspominałem na wstępie, pierwsze
tomy „Wilczycy i czarnego księcia” były intensywne, szybkie, odtwarzały w
skondensowanej formie motywy i schematy znane każdemu miłośnikowi shoujo spod
szyldu szkolnego życia. Teraz seria zwolniła, a jej autorka skupiła się na
niespiesznym snuciu bardziej życiowych, oscylujących wokół mniej dynamicznych
tematów fabuł. A jednak wciąż udaje się jej tak samo przykuć czytelniczą uwagę
i wywołać równie wiele emocji, co dotychczas. Wszystko dzięki odwoływaniu się
do naszych uczuć, a także przeżyć. W końcu każdy z nas chodził do szkoły, każdy
z nas kochał – trudno się więc nie identyfikować z tym, co przeżywają
bohaterowie.
Ale jednocześnie trudno świetnie nie
bawić się, czytając ich perypetie. Najbardziej śmiejemy się przecież wtedy,
kiedy bohaterom nie wychodzi. Kiedy pakują się w kolejne tarapaty i komicznie
miotają, starając się wybrnąć jakoś z sytuacji, w której się znaleźli. A że ci
bohaterowie mają talent do pakowania się w kolejne kłopoty i wychodzenia z nich
w bardzo specyficzny sposób, na czytelników czeka cała masa świetnej zabawy.
I to naprawdę dobrze narysowanej.
„Wilczyca i czarny książę” to typowe shoujo, kreska jest więc lekka, zwiewna i
delikatna. W mandze królują jasność i biel, które świetnie pasują do całości.
Kto zresztą zna i lubi mangi tego typu, wie czego się spodziewać i na pewno nie
będzie zawiedziony. Dlatego polecam całą serię.
A wydawnictwu Waneko dziękuję za
udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Komentarze
Prześlij komentarz