Mega Marvel #1 - Spider-Man: Torment - Todd McFarlane

ZEMSTA

Swego czasu był to zdecydowanie jeden z najlepszych i najbardziej pożądanych "Mega Marveli". Dla wielu zresztą nadal jest. Są jednak tacy, którzy dziś mieszają go z błotem. Czy słusznie?



Miastem wstrząsa seria morderstw dokonanych przez oszalałego Lizarda. Lizarda, za pojawieniem się którego stoi pewna tajemnicza postać. Spider-Man zmuszony zostaje stawić mu czoło, choć w starciu z Jaszczurem nie ma szans. Szczególnie, że w jego żyłach działa śmiercionośna trucizna...


Jeśli zrobić by listę najbardziej poszukiwanych komiksów wydanych przez wydawnictwo TM-Semic pierwszy numer Mega Marvela znalazłby się na pewno w pierwszej trójce. Ledwie kilka lat po wydaniu osiągał na rynku wtórnym astronomiczne kwoty sięgające dziesięciokrotności ceny okładkowej. Co sprawiło, że zyskał taka popularność?


Przede wszystkim dlatego, że rysował go arcypopularny wtedy Todd McFarlane, Kanadyjczyk odpowiedzialny za takie dzieła jak wydany potem "Spawn" czy współtworzenie postaci Venoma.. Drugą rzeczą, która zapewniła mu taki status była reklama. Mówiło się, że to historia rewolucyjna, że autor pokazał nowy rodzaj snucia komiksowych opowieści (rozpoczął nim zresztą nową serię o tytule "Spider-Man", w której dostał wolną rękę odnośnie treści). Ale niestety niewiele w tym prawdy. Prawdą jest za to fakt, że był pierwszym tak grubym komiksem Marvela wydanym w naszym kraju i to na pewno przyciągało uwagę. Po drugie stanowił w pewnym sensie kontynuację wielkiego dzieła, jakim były "Ostatnie łowy Kravena". I był po prostu widowiskowym hitem, niczym kinowy blockbuster.


I trzeba przyznać, "Torment - Cierpienia", nadal ma w sobie to coś. Scenariusz, choć wyrugowany intelektualnie i prosty, prezentuje się ciekawie i dynamicznie. Wiele jest w nim nowości, świeżości w rozmyślaniach o superbohaterach, opartych na schematach Mrocznej Ery Komiksu, ale lepiej wykorzystanych, niż w większości z nich i wcale niełatwych rozwiązań fabularnych. Ale to, co wyróżnia go naprawdę, to nastrojowe, niezapomniane, mroczne, pełne detali, krwawe ilustracje uzupełnione naprawdę dobrą kolorystyką. Może nie są to jeszcze fajerwerki w stylu "Spawna" niemniej jest na co popatrzyć.


Nie dziwi więc fakt, że komiks ten znalazł się na 3 miejscu listy najlepszych historii o Spider-Manie  wydanych w naszych kraju, opublikowanej w 100 numerze tego miesięcznika. I że stał się obiektem takiego kultu.


Konkluzja będzie więc przewidywalna, kto komiksy o Pająku kocha, „Torment” przeczytać musi koniecznie. Może nie dla fabuły, chociaż fani horrorów na pewno będą zadowoleni, ale dla rysunków, które wciąż robią wielkie wrażenie, już tak. Ja ze swej strony polecam. Warto jednak wspomnieć, że w dodatkach znalazły się dwa żenujące jakością komiksy - parodia „Torment” w wykonaniu autora i nieśmieszne żarty o superbohaterach, które stanowią dość niesmaczny, przesłodzony deser podany po krwistym steku.

Komentarze